U Szymańskich – Lepienie bałwana
Był mroźny, zimowy poranek, a ogród rodziny Szymańskich pokryty był grubą warstwą białego puchu. Pierwsze promienie słońca migotały na śnieżnych czapach drzew, tworząc bajkowy krajobraz. Antek, Julka i Jakub już od świtu stali przy oknie, nie mogąc oderwać oczu od pięknego widoku.
– Wow! Ale śniegu! – zawołał Antek, otwierając szeroko oczy.
– Lepiej szybko obudzimy rodziców, zanim śnieg się roztopi! – dodała Julka, której policzki zaróżowiły się z podekscytowania.
Jakub podskakiwał radośnie w miejscu.
– Mama na pewno wymyśli coś ekstra! – zawołał pełen radości.
Dzieci wpadły do sypialni rodziców i wskoczyły na łóżko.
– Mamo! Tato! Wstawajcie! Śnieg spadł! – krzyknął Antek, nie mogąc się powstrzymać.
Mama ziewnęła i spojrzała na zegarek.
– Ależ wcześnie… – mruknęła, ale na jej twarzy pojawił się uśmiech. – No dobrze, skoro już nas obudziliście… Co powiecie na lepienie bałwana?
Dzieci przyklasnęły z radością.
– Hurra! Bałwan! – zawołała Julka.
Tata, który do tej pory udawał, że śpi, otworzył jedno oko.
– A może urządzimy zawody na najzabawniejszego bałwana? – zaproponował z uśmiechem. – Kto wygra, dostanie specjalną nagrodę: gorącą czekoladę z bitą śmietaną i cynamonem!
– Superpomysł! – Jakub zeskoczył na podłogę z triumfalnym okrzykiem.
W zaledwie kilka minut rodzina zebrała materiały do zabawy. Mama przygotowała marchewki na nosy i kamyczki na oczy bałwanów, a tata znalazł stary garnitur, kapelusze i inne śmieszne dodatki. Antek wziął swoją ulubioną czapkę, Julka przyniosła farby do malowania twarzy, a Jakub z uśmiechem zabrał ze sobą swoją kolekcję dziwacznych okularów.
Wszyscy szybko nałożyli grube kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki.
Kiedy wyszli na zewnątrz, śnieg skrzypiał pod ich butami, a powietrze było rześkie i mroźne.
– Gotowi na bałwanowe zawody? – zawołał tata.
– Gotowi! – odkrzyknęli wszyscy naraz.
Dzieci od razu rzuciły się do pracy. Antek, pełen energii, zaczął toczyć największą kulę śnieżną, jaką tylko mógł.
– Mój bałwan będzie największy w całej okolicy! – powiedział z dumą, popychając śnieżną kulę, która stawała się coraz większa i większa.
Julka postanowiła, że jej bałwan będzie odzwierciedlał jej artystyczną duszę i na samą myśl uśmiechała się od ucha do ucha.
– Mój bałwan będzie malarzem! – oznajmiła, przystępując do malowania śnieżnych policzków na czerwono.
Jakub skupił się na szczegółach.
– A mój bałwan będzie naukowcem. Profesor Śnieżyk, specjalista od nauk śnieżnych! – powiedział, wybierając dla bałwana okulary w rogowych oprawkach.
Mama lepiła bałwana o długich, chudych ramionach, nucąc pod nosem.
– Mój bałwan będzie baletnicą! – oświadczyła, kręcąc się na jednej nodze.
Tata, śmiejąc się pod nosem, zaczął tworzyć bałwana o wielkim brzuchu.
– A mój to będzie Pan Brzuchatek, największy bałwan w historii bałwanów! – ogłosił.
Pierwszy do prezentacji przystąpił Antek. Stanął przed swoim bałwanem i z szerokim uśmiechem oznajmił:
– Przedstawiam wam Generała Śniega! – powiedział z dumą. – Generał Śnieg to nie byle jaki bałwan! To odważny wojownik, który dowodzi armią pingwinów. Walczy z lodowymi potworami na biegunie północnym i jeszcze nigdy nie przegrał bitwy.
Bałwan miał na sobie zimową kurtkę taty, z której rękawów wystawały patyczki. Na głowie nosił hełm z kuchennego garnka. Miał węgielkowe oczy, a nos, wykonany z długiej marchewki, nadawał mu poważnego wyglądu. Na środkowej kuli dumnie błyszczały jego medale z guziczków i kapsli.
Dzieci wybuchły śmiechem, widząc, jak Antek dramatycznie salutuje swojemu bałwanowi. Następna w kolejce była Julka.
– A oto, moi drodzy, Śniegowy Artysta! – powiedziała Julka, wskazując na swojego bałwana z twarzą pomalowaną w różnokolorowe plamy. – Śniegowy Artysta jest malarzem znanym w całej zimowej krainie. Jako farby używa tylko najpiękniejszych płatków śniegu, a jego pędzle to oszronione gałęzie.
Jego śnieżna twarz była ozdobiona farbami w jaskrawych kolorach, a policzki miały różowe rumieńce. Bałwan nosił na głowie wielki beret, przypominający malarski kapelusz. Jego płaszcz zrobiony był z kolorowych kawałków materiału, które Julka ułożyła w abstrakcyjne wzory, dodając postaci artystycznego uroku.
– Poznajcie Profesora Śnieżyka! – wykrzyknął Jakub. – Jest najlepszym nauczycielem nauk śnieżnych na całym biegunie północnym! Profesor Śnieżyk zna każdy rodzaj śniegu i potrafi wyczarować z niego śnieżne kule, które zawsze trafiają do celu!
Bałwan miał na sobie grube okulary, które wybrał mu wcześniej Jakub. Okulary nadawały mu poważny, naukowy wygląd. Na głowie nosił futrzany kapelusz z czerwoną wstążką, a na jego piersi wisiały przypięte notatki – kartki z rysunkami śnieżynek i formułami śnieżnymi. Zamiast rąk miał patyczki w rękawiczkach, jakby właśnie prowadził śnieżne eksperymenty. Profesor miał także piaskowe wąsy.
Mama weszła na scenę, z dumą prezentując swoją Bałwankę Baletnicę.
– A oto Bałwanka Baletnica! – powiedziała z uśmiechem. – Tańczy w rytm zimowych wiatrów, które świszczą między drzewami. Jej długie ramiona obracają się niczym śnieżne skrzydła i poruszają wszystkie płatki śniegu.
Bałwanka miała smukłe ciało i długie, cienkie ramiona wykonane z gałązek. Na głowie miała diadem z gałązek i śniegu, a do największej kuli mama sprytnie przyczepiła tiulową spódniczkę, którą znalazła w szafie. Delikatny, srebrny szal powiewał na wietrze, a marchewkowy nos wyglądał krucho i delikatnie.
Na koniec przyszedł czas na tatę i jego Pana Brzuchatka.
– A oto… Pan Brzuchatek! – ogłosił tata, podnosząc ręce w teatralnym geście. – Pan Brzuchatek to największy smakosz śnieżnych przysmaków w całej krainie! Uwielbia gorącą czekoladę i ciastka z płatków śniegu.
Bałwan miał na sobie marynarkę z garnituru dziadka, którą ledwo dało się zapiąć na ogromnym, śnieżnym brzuchu. Na głowie bałwana sterczał wielki cylinder, a wokół szyi miał przewiązany szalik w kratę. Jego wielki brzuchol był tak duży, że wyglądał, jakby mógł pomieścić wszystkie śnieżki w okolicy. Na brzuchu bałwan miał przypiętą dekorację z marchewek i kamyczków, a jego nos był zrobiony z wielkiego, czerwonego guzika.
Tata złapał się za swój własny brzuch, udając, że jest tak samo wielki jak brzuch bałwana i zaczął nim komicznie trząść, co wywołało salwy śmiechu u wszystkich.
Po zakończeniu występów, rodzice zasiedli do narady, szepcząc i chichocząc.
– A teraz ogłaszamy wyniki! – ogłosiła mama.
– I wygrywa… Pan Brzuchatek! – dodał tata z wielkim uśmiechem.
– Eee, to niesprawiedliwe! – zaprotestowały dzieci.
– No dobrze, dobrze – uśmiechnęła się mama. – Prawda jest taka, że wszystkie bałwany są wspaniałe i każdy zasłużył na nagrodę. Chodźmy teraz do środka na gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami!
– Hurra! – wszyscy krzyknęli radośnie.
Popołudniem w domu, przy kominku, cała rodzina delektowała się gorącą czekoladą, śmiejąc się i rozmawiając o zabawnych bałwanach, które stworzyli. Na zewnątrz, pod światłem księżyca, ich bałwany stały dumnie, każdy z nich wyjątkowy i pełen charakteru.
Dzieci zasypiały tego wieczoru, marząc o kolejnych zimowych przygodach. Ich serca były pełne radości, bo wiedziały, że mają siebie nawzajem i czekają ich wspólne, magiczne chwile pełne śmiechu i wyobraźni.
8 komentarzy
Joanna
…cudowna i rodzinna bajka
Adam Brykowicz
Bardzo dziękuję ❤️
Magda
Znalazłam tą stronę całkiem niedawno, ale chętnie tu wracam i czytam synowi kolejne bajki. Najnowsza o bałwanach jest pełna radości i ciepła. Dobrze się czyta 🙂
Adam Brykowicz
Bardzo mi miło! Zapraszam częściej 🙂 Nowe przygody Szymańskich w każdy czwartek 🌟
Magdalena
Super 🙂 zawsze czytaj mojej córeczce na dobranoc odpływa od razu . Przepiękne ♥️♥️♥️
Adam Brykowicz
Bardzo mi miło 🙂 Dziękuję za komentarz!
Anna
Przepiękna i inspirująca bajeczka,jak zawsze😍
Adam Brykowicz
Bardzo dziękuję ❤️