
Dinozaury z Wielkiej Skały – Zawody Kiki
Poranek w dolinie u stóp Wielkiej Skały był rześki i pełen obietnic. Powietrze pachniało świeżymi liśćmi i ciepłą ziemią, a słońce nieśmiało przedzierało się przez lekkie chmurki. Na szczycie skały zebrała się czwórka przyjaciół.
Taro, szaroniebieski triceratops, rysował coś patyczkiem w piasku, marszcząc przy tym czoło. Obok niego Dono, brązowy ankylozaur z pomarańczowymi łatkami, wygrzewał się na ciepłym kamieniu z zamkniętymi oczami, od czasu do czasu błogo wzdychając. Rexi, czerwonawy tyranozaur, próbował ustawić swoje ryczące kamienie w wysoką wieżę, ale co chwilę coś się przewracało, wydając zabawne dźwięki.
I była jeszcze Kika – żółtozielona welociraptorzyca, która nie mogła usiedzieć w miejscu. Biegała w kółko, wymachując swoją torbą z liści i co chwilę zadawała pytania:
— I co dziś robimy? Co robimy? No co? Macie jakiś plan? Coś fajnego? Nudno mi!
Taro uniósł wzrok znad rysunku.
— Ja planuję narysować mapę okolic… — zaczął spokojnie.
— A ja odpoczywam — mruknął Dono, przeciągając się.
— A ja… buduję najwyższą wieżę ryczących kamieni na świecie! — zawołał Rexi z dumą, choć właśnie jeden z kamieni spadł i zaryczał, strasząc przelatującego pterodaktyla.
Kika przystanęła, sapnęła głęboko, po czym klasnęła w łapki.
— Zróbmy zawody! Zawody! Wszyscy! We wszystkim! Kto najdalej skoczy, kto szybciej obiegnie skałę, kto znajdzie najdziwniejszy kamyk! Będzie super!
Taro zmarszczył brwi.
— Ale… jakie dokładnie zasady?
— Oj, jakieś wymyślimy po drodze! — machnęła ogonem Kika. — No, zgadzacie się?
Rexi aż podskoczył z radości.
— Jasne! Zawody! Pokażę wam, kto tu rządzi!
Dono wzruszył ramionami.
— Byle nie na czas… ja wolno chodzę.
Taro westchnął, ale też się uśmiechnął.
— No dobrze, spróbujmy.
I tak rozpoczęły się Zawody Kiki.
Pierwsza konkurencja: skakanie na jednej nodze… albo ogonie, w zależności, kto co miał.
Kika była mistrzynią – podskakiwała tak szybko, że wyglądała jak żółtozielony wir. Rexi próbował, ale po trzech skokach przewrócił się i potoczył jak kula, śmiejąc się w głos. Taro zrezygnował po kilku skokach, tłumacząc, że „to nie dla kogoś z trzema rogami i ciężką głową”. Dono zrobił jeden skok… i uznał, że wystarczy.
— Ha! Wygrałam! — zawołała Kika, triumfalnie wznosząc ramiona. — Nikt mnie nie pokona!
— Brawo — uśmiechnął się Taro. — Co teraz?
— Wyścig dookoła skały! — ogłosiła Kika.
Ruszyli. Rexi od razu wyprzedził wszystkich, dzięki długim nogom. Kika biegła za nim, sapiąc, ale nie mogła go dogonić. Dono truchtał na końcu, a Taro szybko uznał, że „strategicznie lepiej zostać na środku”.
Rexi wrócił pierwszy, z rykiem triumfu.
— Wygrałem! — zawołał.
Kika zatrzymała się, zmęczona i niezadowolona.
— Ale ty miałeś dłuższe nogi… To nie fair.
— Takie mam nogi! — wzruszył ramionami Rexi.
Kika zmarszczyła brwi, ale nic nie odpowiedziała.
Następna konkurencja: kto znajdzie najładniejszy kamień.
Dinozaury rozbiegły się po okolicy. Taro znalazł kamień w kształcie serca. Dono przyniósł taki, który przypominał twarz. Rexi – kamień, który ryczał najgłośniej. Kika przyniosła… kamień podobny do zwykłego kamyka.
— Wygrałem! — zawołał Taro, pokazując swój kamień-serce.
Kika przygryzła wargę.
— Na pewno podłożyłeś go tu wcześniej…
— Nie… znalazłem go tuż przy strumieniu… — zdziwił się Taro.
— Tak, tak… — mruknęła Kika.
Potem zaczęły się problemy.
W rzucie szyszkami do celu Kika ustawiła się bliżej.
— Ej, Kika! — zawołał Rexi. — Miałaś stać tam, gdzie my!
— No i co? — odparła Kika. — Ważne, że trafiłam.
W konkurencji przeskakiwania przez strumień Kika znalazła węższy kawałek i tam przeskoczyła.
— Ale umówiliśmy się na ten szeroki kawałek! — zaprotestował Taro.
— Nikt nie powiedział dokładnie który! — fuknęła Kika. — To moja strategia!
Reszta zaczęła patrzeć po sobie z coraz większym zniecierpliwieniem.
Ostatnia konkurencja: kto najdłużej wytrzyma na jednej nodze.
Kika stanęła blisko skały i… ukradkiem oparła się ogonem. Dono zauważył.
— Ale ty się podpierałaś!
— Nie! Ja tylko… balansowałam! — oburzyła się Kika.
Rexi, Taro i Dono zaczęli się wycofywać.
— To już nie jest zabawne — mruknął Rexi.
— Nie chodzi tylko o wygraną — dodał Taro.
— Chciałem się bawić, a nie kłócić — westchnął Dono.
Zostawili Kikę samą na środku Wielkiej Skały. Dziewczynka spojrzała na swoje liściaste trofeum, które wcześniej przygotowała. Nagle wydało jej się jakieś mniejsze, mniej błyszczące.
Usiadła na kamieniu i spuściła głowę.
— Chciałam tylko wygrać… — szepnęła.
Dono podszedł pierwszy.
— Fajnie, że wygrałaś… ale smutno, że nie razem.
Taro usiadł obok.
— Nie chodziło o to, kto wygra… tylko że bawimy się razem.
Rexi podszedł i podał jej jeden z ryczących kamieni.
— Następnym razem znów się pobawimy… ale bez oszukiwania, dobra?
Kika przytuliła kamień i uśmiechnęła się smutno.
— Przepraszam. Nie chciałam zepsuć zabawy. Po prostu… tak bardzo chciałam wygrać.
— To zrozumiałe — powiedział Dono. — Ale w zabawie chodzi o coś więcej.
— O co? — zapytała Kika.
— O to, żebyśmy byli razem — odpowiedział Taro.
Rexi pokiwał głową.
— I żeby się śmiać, nawet jak się przewrócisz — dodał z uśmiechem.
Usiedli razem na skale, patrząc na zachodzące słońce. Kika wzięła głęboki oddech.
— To co… za tydzień kolejne zawody? Ale tym razem wszyscy ustalamy zasady razem?
— Jasne! — odpowiedzieli chórem.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? W moich e-bookach znajdziesz wciągające przygody, niezwykłych bohaterów i opowieści, które rozpalą wyobraźnię Twojego dziecka. ✨ Odkryj pełną smoków i odwagi opowieść o Księżniczce Aleksandrze lub rusz w kosmiczną misję z Kosmicznymi Dzieciakami!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨

