
Dinozaury z Wielkiej Skały – Wielki sprawdzian
Dzień był gorący, a słońce świeciło tak mocno, że nawet jaszczurki szukały cienia pod liśćmi. Czwórka przyjaciół wracała ze szkoły dinozaurów, powoli wspinając się na Wielką Skałę Zabaw.
– Nie wierzę, że naprawdę to powiedziała… – westchnęła Kika, żółtozielona welociraptorzyca, idąc szybkim krokiem.
– Powiedziała. I to bardzo poważnie – odpowiedział Taro, szaroniebieski triceratops, unosząc wysoko głowę.
– Za trzy dni… wielki sprawdzian… – mruknął Dono, brązowy ankylozaur, ciągnąc ogon po ziemi.
Rexi, czerwonawy tyranozaur, szedł na końcu z szerokim uśmiechem.
– Eee tam, nie ma się czym przejmować. I tak wszystko wiem! – rzucił beztrosko.
Pani Stego, ich nauczycielka, ogłosiła dziś, że za trzy dni odbędzie się wielki sprawdzian z wiedzy o liściach, skałach i historii doliny. Każdy z przyjaciół zareagował inaczej: Kika była podekscytowana, Taro potraktował to jak ważne wyzwanie, Dono obawiał się trudnych pytań, a Rexi udawał, że wcale go to nie rusza.
– Uwielbiam testy! To jak przygoda! – ucieszyła się Kika, wspinając się na skałę.
– Muszę zrobić listę rzeczy do powtórki i schemat nauki – dodał Taro, wyciągając patyczek i rysując na ziemi.
– Ojej… ja nigdy nie pamiętam nazw liści… – westchnął Dono.
Rexi machnął ogonem.
– Pff! Ja niczego nie muszę się uczyć! I tak wszystko wiem!
Następnego dnia spotkali się na Wielkiej Skale, gotowi do wspólnej nauki. Słońce świeciło, a liście rzucały na skałę przyjemny cień. Kika rozłożyła swoje notatki z liści.
Taro ułożył na ziemi mapę liści, rozrysował schematy i zaczął metodycznie powtarzać.
– Ten liść to megaliść… a ten… miniminiść… – mruczał, zapisując nazwy.
Kika nie usiedziała ani chwili. Zamiast siedzieć, biegała wokół skały, krzycząc na głos nazwy.
– Trójliść! Pstroliść! Kręcoliść! – wrzeszczała, aż echo odbijało się od skał.
Dono usiadł spokojnie i próbował pisać patyczkiem na piasku.
– Trój… liść… – szeptał, ale wiatr zdmuchnął piasek, rozmazując litery.
Rexi leżał na plecach i patrzył w niebo.
– Jutro się nauczę… – wymamrotał.
Kika podeszła do niego i szturchnęła go ogonem.
– Ale jutro już jest jutro!
– Wtedy będzie pojutrze… – mruknął Rexi, przekręcając się na bok.
Drugiego dnia sytuacja się zmieniła. Kika biegała i recytowała niemal wszystkie nazwy. Taro opanował schematy i dodawał kolejne szczegóły. Dono nauczył się kilku liści i był z siebie dumny.
A Rexi… siedział z zafrasowaną miną.
Patrzył, jak Kika śpiewa nazwy liści, Taro rysuje coraz więcej map, a Dono układa patyczki w kształt skał.
I nagle poczuł, że nie nadąża.
– Dlaczego to takie trudne?! – zawołał, uderzając ogonem o skałę.
Próbował robić notatki jak Taro, ale gubił się w liniach i nazwach. Próbował biegać jak Kika i krzyczeć nazwy, ale po trzech okrążeniach był tak zmęczony, że niczego nie pamiętał. Próbował rysować jak Dono, ale wiatr znów wszystko zdmuchnął.
W końcu Rexi zasłonił głowę łapami i usiadł zrezygnowany.
– Nie dam rady… – szepnął cicho.
Przyjaciele zauważyli jego smutek i usiedli obok.
– Rexi, co się stało? – zapytała Kika.
– Wszyscy coś umieją… a ja nic nie pamiętam! – Rexi spojrzał na nich ze złością i smutkiem jednocześnie.
Taro położył mu łapkę na ramieniu.
– Każdy z nas uczy się inaczej. Ja potrzebuję map i planów.
– Ja muszę biegać i krzyczeć, inaczej nie zapamiętam – dodała Kika.
– A ja lubię powtarzać powoli, po kawałku – powiedział Dono z uśmiechem.
Rexi westchnął.
– Próbowałem wszystkiego… i nic nie działa.
Kika wpadła na pomysł.
– A może… musisz uczyć się po swojemu?
Taro kiwnął głową.
– Tak jak lubisz robić inne rzeczy!
– Tak jak lubisz ryczeć i opowiadać zabawne historie – dodał Dono.
Rexi zamyślił się.
– Co ja lubię robić…? – mruknął. – Lubię ryczeć… bawić się… opowiadać historie…
Nagle jego oczy rozbłysły.
– Już wiem! – zawołał.
Podniósł się, nabrał powietrza i zaczął śpiewać na cały głos:
– Liść wielki to megaliść, mały – miniminiść!
Skała szara to prostoskała, a czarna to ciemnoskała!
Przyjaciele spojrzeli na niego zdziwieni, a potem… wybuchnęli śmiechem.
– Rexi, to genialne! – zawołała Kika.
– Świetne rymy! – dodał Taro.
– I łatwe do zapamiętania! – przytaknął Dono.
Rexi zaśmiał się radośnie.
– To działa! Zapamiętuję, bo śpiewam!
Minęły trzy dni. Nadszedł dzień sprawdzianu. Jaskinia szkoły była wypełniona małymi dinozaurami. Każdy miał przed sobą liściowy piórnik i kawałek węgla do pisania. Pani Stego rozdawała pytania.
Kika szybko odpowiadała, mrucząc swoje skojarzenia. Taro rysował schematy i zapisywał wszystko starannie. Dono pisał powoli, uważnie dobierając słowa.
A Rexi… siedział z uśmiechem i cicho śpiewał swoje rymowanki, notując odpowiedzi.
Po sprawdzianie spotkali się na Wielkiej Skale.
– I jak ci poszło, Rexi? – zapytała Kika.
Rexi uśmiechnął się szeroko.
– Może nie byłem pierwszy… ale zrobiłem to po swojemu.
Kika przytuliła go.
– I to jest najważniejsze.
Taro zapisał rymowanki Rexiego na swojej mapie.
– Musimy je zapamiętać na przyszłość.
Dono ułożył z kamyków kształt liścia.
– Każdy uczy się inaczej. I każdy sposób jest dobry – jeśli działa.




