
Smoczy strażnik – 1: Próba ognia
W krainie Aurum poranek nigdy nie zaczynał się cicho. Kryształowe wodospady szumiały jak harfy, skrzydła smoków świstały w powietrzu, a z oddali dochodziły odgłosy treningów: trzask płomieni, zgrzyt pazurów o skałę, huk skrzydeł przecinających wiatr. Świat smoków był wielki, donośny, potężny. Dla większości smoków był to zwykły dzień. Ale dla Lumo – najważniejszy w życiu.
Mały smok siedział na skraju wzgórza, w cieniu lewitującej skały, i wpatrywał się w dal. Na wielkiej polanie pod Cytadelą ćwiczyli Strażnicy – legendy, bohaterowie, wzór odwagi i mocy. Ich skrzydła błyszczały jak wypolerowane tarcze, ogień ział w złotych łukach, a lód krystalizował się w powietrzu w wirujących płatkach. Obserwował ich z mieszaniną zachwytu i tęsknoty.
„Tam chcę być” – pomyślał. „Tam jest moje miejsce.”
Podciągnął skrzydła, stanął na tylnych łapach i zaczerpnął głęboki oddech. Czuł w gardle znajome ciepło, to lekkie mrowienie, jakby ogień próbował się obudzić.
– Teraz… – szepnął.
Zionął.
Z pyska wystrzelił drobny płomyk, mały i niepewny, jakby ktoś zapalił świeczkę i zaraz ją zgasił. Płomyk zatańczył przez moment w powietrzu, po czym zniknął, zostawiając tylko smugę dymu.
Lumo westchnął głęboko i opuścił głowę.
– Ojej… – mruknął z rezygnacją.
– Czy to była zapalniczka, czy próbujesz zrobić ognisko? – rozległ się za nim znajomy głos.
Na jego ogonie usiadł Chlapek – mała salamandra. Był nieco okrągły, lśniący od wilgoci, z figlarnie śmiejącymi się oczami.
– Chlapek, przestań – mruknął Lumo. – Ćwiczę.
– Widzę! – Chlapek pokiwał głową z udawaną powagą. – Tylko myślałem, że tu ktoś zbudował miniaturowy grill!
Lumo prychnął, ale nie umiał się nie uśmiechnąć. Spojrzał znów na Strażników. Byli tak daleko, a jednak tak blisko. Każdy ich ruch był perfekcyjny, każdy oddech – pełen mocy.
– Muszę spróbować – powiedział cicho. – Muszę się tam dostać.
Chlapek obrócił się na ogonie.
– Tam? Do Próby? – zapytał. – Lumo, wiesz, że to nie zabawa. To Próba Strażników! Tam się idzie, jak jesteś… no… większy. Mocniejszy. Albo przynajmniej masz większy ogień niż zapałka.
– Nie chcę czekać! – warknął Lumo. – Każdy dzień to dzień stracony.
– Ale jeśli tam pójdziesz i się nie uda… – zaczął Chlapek, ale w tym momencie cień przesunął się nad nimi.
Rozległ się miękki szum skrzydeł. Flavia, starsza siostra Lumo, wylądowała tuż obok. Jej skrzydła miały odcień lodowego błękitu, a łuski połyskiwały srebrzyście.
– Już zacząłeś? – zapytała łagodnie, patrząc na mały dymek, unoszący się znad ziemi.
– Muszę ćwiczyć – odparł Lumo stanowczo. – Muszę przystąpić do Próby.
Flavia usiadła obok, obejmując skrzydłem brata.
– Lumo, Próba nie jest dla wszystkich. Jeszcze nie teraz. Musisz poczekać, aż…
– Nie chcę czekać! – przerwał jej. – Nikt nie wierzy, że jestem gotowy. Ale ja wiem, że jestem.
Chlapek wzruszył łapkami.
– Ja wierzę! No… trochę.
Flavia uśmiechnęła się smutno.
– Kocham twoją odwagę, Lumo. Ale sama odwaga nie wystarczy. Strażnicy są potężni nie tylko dlatego, że mają płomień czy lodowy dech. Są potężni, bo wiedzą, kiedy działać, a kiedy czekać.
– Ale jeśli będę czekać za długo, nie zdążę nigdy! – Lumo spojrzał na nią z gniewem i rozpaczą.
Flavia milczała przez chwilę. Potem westchnęła.
– Jeśli naprawdę chcesz… idź. Ale pamiętaj, że to nie jest zabawa.
Chlapek stuknął go w ogon.
– No to idziemy, komendancie! Na podbój Próby!
Cytadela była ogromna, pełna majestatu. Jej wieże pięły się w niebo, z ich szczytów spływały wodospady światła. Na głównym placu młode smoki ćwiczyły pod okiem Strażników. Lumo przystanął, czując, jak serce mu wali. Czuł się mały. Ale zrobił krok. I następny.
Dotarł do sali zgłoszeń. Tam, przy kamiennym pulpicie, stała Glaciena, strażniczka lodu, surowa, z lodowymi kolcami wyrastającymi z karku. Jej spojrzenie było zimne jak śnieg.
– Chcę się zapisać na Próbę! – powiedział, stając naprzeciw niej z całą odwagą, jaką potrafił zebrać.
Glaciena spojrzała na niego bez emocji.
– Ty? – zapytała powoli. – Próbę? Jesteś za młody. Za słaby.
Z boku zaśmiał się Rokan, strażnik ognia, wielki i masywny, z płonącymi rogami.
– Próbę ognia? Ty? Chyba próbę świeczki! – zaśmiał się donośnie.
Kilka młodych smoków stojących w kolejce zaczęło chichotać.
Lumo poczuł, jak coś ściska go w gardle. Ale wyprostował się.
– Chcę spróbować – powiedział. – Proszę.
Glaciena zmrużyła oczy.
– Dobrze. Ale nie płacz, gdy płomień cię zawiedzie.
Za jej plecami, w cieniu jednej z kolumn, stał Venturo, strażnik wiatru. Jego skrzydła szumiały cicho, przezroczyste jak mgła. Patrzył na Lumo dłużej niż inni, z powagą, jakby widział coś, czego oni nie dostrzegali.
„Nie poddam się” – pomyślał Lumo, idąc na plac.
Plac demonstracyjny lśnił w blasku popołudniowego słońca. Znicze ustawione na kamiennych postumentach połyskiwały, czekając na płomień każdego adepta. Lumo stanął z boku, obserwując kolejnych młodych smoków. Każdy z nich stawał dumnie, unosił głowę, zionął potężnym ogniem i rozświetlał znicz płomieniem, który trzaskał radośnie.
– Następny! – zawołała Glaciena.
Lumo zadrżał. Wiedział, że teraz jego kolej. Poczuł, jak Chlapek lekko trąca go łapką.
– Nie martw się, mały. Nawet jeśli ci się nie uda, przyniosę ci pieczonego chrząszcza na pocieszenie – szepnął Chlapek.
Lumo uśmiechnął się blado. Zrobił krok do przodu. Potem drugi. I stanął przed zniczem. Nagle wszystko ucichło. Nawet wiatr ustał. Czuł na sobie spojrzenia – Glacieny, Rokana, Ventura… Flavii, która stała z tyłu, z zatroskanym wyrazem twarzy. Czuł też setki innych oczu, niektóre pełne kpin, inne ciekawości, jeszcze inne obojętności.
„Muszę… teraz… tylko raz…”
Zaczerpnął powietrza najgłębiej, jak potrafił. Czuł ciepło w gardle, znajome mrowienie… Skupił się. Wyobraził sobie płomień. Silny, jasny, wielki.
Zionął.
Z pyska wystrzelił drobny, drżący płomyk. Tyle. Maleńki płomień, który zadrżał, zatańczył w powietrzu i zgasł, zanim dosięgnął znicza.
Cisza.
A potem: chichoty.
– Mówiłem… – mruknął jeden z młodych smoków.
– Jeszcze za młody… – szepnął inny.
– Przynajmniej nie zgasł od własnego płomienia! – zaśmiał się Rokan donośnie.
Śmiech rozlał się po placu. Lumo poczuł, jak robi mu się gorąco, ale nie od ognia. Od wstydu. Od złości. Od bezsilności. Łzy stanęły mu w oczach, ale nie pozwolił im wypłynąć. Nie tutaj. Nie przy wszystkich.
Odwrócił się i pobiegł. Przebiegł obok Flavii, która wyciągnęła do niego skrzydło.
– Lumo… – zaczęła.
Ale on biegł dalej.
Chlapek podążył za nim, dysząc i sapiąc.
– Ej, hej, hej! Zaczekaj! – wołał, potykając się o własny ogon.
Wieczorem siedzieli razem na skraju klifu, patrząc, jak Cytadela rozświetla się nocnymi kryształami. Lumo milczał. Chlapek siedział obok niego, mokry, z lekko opadniętym ogonkiem.
– Wiesz – odezwał się w końcu Chlapek – myślałem, że ten twój płomyk był całkiem ładny. Taki… delikatny. Poetycki. Jak świeca na romantycznej kolacji. No… może trochę za mały na znicz, ale zawsze.
Lumo nie odpowiedział. Patrzył na dolinę. Na świat, do którego tak bardzo chciał należeć, a z którego czuł się wykluczony.
Obok usiadła Flavia. Przez chwilę nic nie mówiła. Potem objęła go skrzydłem.
– Każdy smok zaczynał od małego płomyka, Lumo – powiedziała cicho. – Nawet Rokan. Nie widziałeś, ale on ćwiczył całe lata, zanim znicz zapłonął.
Lumo spuścił głowę.
– A jeśli mój płomień nigdy nie zapłonie? – zapytał.
Flavia uśmiechnęła się lekko.
– Wtedy znajdziesz inną drogę. Ale nigdy nie przestawaj próbować. Bo tylko ci, którzy próbują, dochodzą dalej niż inni.
Chlapek wstał i podał mu małą, suchą gałązkę.
– Jakbyś jednak chciał ognisko… – powiedział z uśmiechem.
Lumo parsknął śmiechem przez łzy.
Spojrzał w niebo, gdzie gwiazdy zaczynały rozświetlać noc. Gdzieś tam, wysoko, lewitowały skały, a pod nimi wciąż ćwiczyli Strażnicy.
Daleko, na jednym z balkonów Cytadeli, Venturo patrzył na Lumo z oddali. Jego skrzydła szumiały cicho na wietrze. Starszy smok mruknął do siebie:
– Nie każdy płomień musi być wielki, by ogrzać świat.
A wiatr poniósł jego słowa daleko, daleko, aż nad wzgórza, gdzie mały smok siedział, patrząc w noc, z iskierką nadziei tlącą się w sercu.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? W moich e-bookach znajdziesz wciągające przygody, niezwykłych bohaterów i opowieści, które rozpalą wyobraźnię Twojego dziecka. ✨ Odkryj pełną smoków i odwagi opowieść o Księżniczce Aleksandrze lub rusz w kosmiczną misję z Kosmicznymi Dzieciakami!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨

