
Cheddaria w opałach – Wielki atak przez kanał
W kociej kryjówce panował rzadko spotykany spokój. Biceps przestał pompować swoje łapy, a Macher nie przerabiał właśnie starych butelek na rakietę. Zamiast tego, obaj wpatrywali się w mapę kanalizacji Cheddarii, narysowaną na odwrocie pocztówki z napisem: „Pozdrowienia z Krainy Serowych Radości!”
— Zobacz. Tu wchodzimy. Tędy idziemy. I bach! Wysuwamy się prosto pod fontannę z serem! — Macher wskazał szlaczki narysowane kredką.
— A potem? — zapytał Biceps, przygryzając ołówek.
— Potem bierzesz króla na bary i biegniemy do wyjścia. Proste!
Plan był absurdalny, ale nie bardziej niż poprzednie. Dlatego godzinę później dwaj koty stali już przy zardzewiałej kracie pod wzgórzem. Biceps rozgiął ją łapkami jak plastelinę, a Macher wsunął się pierwszy, trzymając w zębach latarkę ze słoika po miodzie, w którym paliła się świeczka.
W kanałach panował półmrok, wilgoć i zapach starych skarpetek. Koty szły ostrożnie, próbując stawiać łapy tylko na suchych kawałkach cegieł. Rury sapały, a kapanie wody tworzyło złudzenie, że ktoś idzie tuż za nimi. Biceps co chwilę się odwracał.
— Słyszałeś to? — szeptał.
— To echo twoich kroków. I burczenia w brzuchu — odparł Macher, choć sam zaczynał się niepokoić.
Szli zakręt po zakręcie. Raz natknęli się na porzucone wiadro z wyschniętym serem, innym razem minęli śpiącego jeża, który spojrzał na nich jednym okiem i kontynuował drzemkę.
Gdy przechodzili pod zawaloną kratą wentylacyjną, Macher złapał się za ucho.
— Tu musimy skręcić w prawo… albo w lewo. Ale bardziej w prawo. Tak na 63 stopnie.
— Masz kompas?
— Mam instynkt! — odparł dumnie i poszedł… prosto.
Tunel zwężał się i skręcał, a koty przeciskały się jak wąż w labiryncie rurek. Macher z coraz większą determinacją prowadził ich dalej, choć w duchu przyznawał, że zgubił się dziesięć minut wcześniej.
— Gdzie ta fontanna? — sapnął Biceps.
— Już niedaleko! — rzucił Macher z udawaną pewnością.
W końcu trafili do wąskiej wnęki z wielką, starą rurą. Obok niej widniał zawór z napisem: „Tylko dla serwisu technicznego. NIE DOTYKAĆ.”
— Zawsze piszą takie rzeczy, żeby zmylić sprytnych — mruknął Macher i szarpnął za zawór.
Na początku nic się nie stało. Ale potem… coś w rurze zabulgotało. Ściany zadrżały. A na dziedzińcu Cheddarii…
Fontanna z topionym serem zachrumczała, zapiszczała i… wybuchła.
Zamiast zwykłej strugi, wyrwała się potężna fala gęstego, ciepłego sera. Myszy z piskiem rzuciły się na boki. Dzieci zrobiły z sera zjeżdżalnię. Król Gryzomir schował się pod stołem piknikowym.
A w samym epicentrum, z pokrywą od kanału wylatującą w powietrze, wyskoczyli… Macher i Biceps. Prosto do fontanny.
Biceps zanurkował jak foka, wynurzył się z serem na uszach i zapytał:
— Czy to… zwycięstwo?
Macher, wciśnięty w rurkę od kanalizacji, odpowiedział:
— To… eksplozja gastronomiczna.
Na murach pojawił się Sir Gucio. W pelerynie ubrudzonej serem, z mieczem uniesionym w górę, ogłosił:
— Oto głos duchów! Ser sam nas obronił! Bracia i siostry, chwała roztopionej zaporze!
Myszy wiwatowały, choć większość nie wiedziała, o co chodzi.
Dzieci robiły serowe aniołki. Bonifacy, kucharz zamkowy, zakrył oczy i mruknął:
— Kto mi teraz pozbiera ten ser z dziedzińca?
Tymczasem koty, ociekające serem, powoli czołgały się do wyjścia. Macher wciąż miał rurę na głowie, wyglądając jak rycerz z konserwy.
Sir Gucio podsumował:
— Czasem wystarczy poczekać… a ser sam się zemści.
Cheddaria spała tej nocy pachnąc serowym przypałem.
A koty? Marzyły o planie, który nie będzie zawierał rur, fontann ani czegokolwiek, co bulgocze.




