Kapelusz czarodzieja- bajka dla dzieci
Bajki o myszkach,  Cheddaria w opałach

Cheddaria w opałach – Koci czarodziej

W swojej kryjówce, pomiędzy pękniętym koszem a pustymi puszkami po rybie, Franz przeglądał stary plakat z cyrku.

— Sztuka! Iluzja! Oszustwo! Czyż nie to samo? — wymruczał, kreśląc palcem po kolorowym kapeluszu magika. — Skoro beczki, tunele i mysie przebrania zawiodły… czas na pokaz!

Tak narodził się Czarofranz, najsłynniejszy iluzjonista z rzekomego Mysiego Wąwozu. Franz założył pelerynę z firanki, cylinder z wielkiej puszki po rybach i posypał futro brokatem z soli i popiołu. Na ogonie zawiesił dzwoneczek – „by robić wejście z klasą”.

Rankiem stanął pod bramą Cheddarii i przemówił teatralnym głosem:

— O myszy szlachetne! Przynoszę wam magię! Kulturę! Widowisko stulecia!

Z murów spojrzał Sir Gucio.

— On ma cylinder! I dzwoni ogonem! To musi być poseł sztuki!

Wkrótce cała Cheddaria szykowała się na występ. Na dziedzińcu ustawiono skrzynkę jako scenę, powieszono sznurek z proporczykami i zebrano wszystkie mysie dzieci. Król Gryzomir wyraził zgodę z lekkim westchnieniem:

— Byle nic nie wybuchło.

Sir Gucio, zachwycony, został mianowany pomocnikiem iluzjonisty. Owinął się zasłoną, założył okulary bez szkieł i trzymał patyk, który nazwał Różdżką Przeznaczenia.

Franz rozstawił rekwizyty: pudełko po herbacie do znikania chustki, kamyk zawieszony na żyłce w celu lewitacji, oraz skrzynię z luźnymi deskami do magicznego zamknięcia.

Pierwszy numer miał być prosty: Franz unosi chustkę, rzuca ją w górę i… ona znika! Problem w tym, że była przyczepiona do ogona gołębia, który właśnie zerwał się z dachu.

Dzieci zarechotały.

— To chyba ptasie czary! — pisnęła jedna z myszy.

Franz kontynuował. Lewitacja kamienia była prawie udana, dopóki Gucio nie nadepnął na koniec żyłki.

— Kamień walczy z grawitacją! — zawołał Gucio z przejęciem.

Kulminacją miało być zamknięcie Franza w skrzyni, a potem jego zniknięcie.

— Pomocniku! Obkręć mnie trzy razy i powiedz zaklęcie!

Gucio, pełen zapału, podszedł do skrzyni i zawołał:

— Mozzarella, gouda, camembert!

Obrócił skrzynię… za mocno. Jedna ze ścian odpadła, drzwiczki się rozwarły, a Franz wypadł jak kartofel z worka.

Podczas upadku odpadł mu ogon z wełny, cylinder zsunął się na oko, a peleryna zawinęła wokół szyi jak szalik.

Myszy zamarły. Dziecko z pierwszego rzędu wskazało palcem:

— To nie mysz… TO KOT!

Franz zerwał się na nogi, lecz zanim zdążył coś powiedzieć, Gucio chwycił wiadro z mlekiem i wylał je na niego.

Mleko chlupnęło z impetem, rozmazując brokat, odklejając pelerynę i zmieniając wystylizowaną fryzurę Franza w coś przypominającego mokrą szczotkę do butów. Franz zatoczył się, kichnął, poślizgnął na własnym ogonie i wpadł prosto do beczki z resztkami sera.

Myszy piszczały – niektóre ze śmiechu, inne z przerażenia. Gucio zasłonił dzieciom oczy ogonem.

— Uwaga! Ucieczka magicznego kota w toku! — zakrzyknął.

Franz wypadł z beczki, zgubił jeden but, potknął się o chustkę i przewrócił stojak z proporczykami. Gdy dobiegł do bramy, wyglądał jak kosz piknikowy po przejściu tornada. Dzwoneczek na jego ogonie dzwonił z każdym krokiem coraz szybciej.

— Nigdy więcej sztuczek… tylko dramaty! — zawołał na odchodne, znikając za wzgórzem.

Wieczorem cała Cheddaria śpiewała:

„Franz czarował, Franz uciekał,
potem mlekiem już przeciekał!”

Król Gryzomir podsumował:

— I tak oto nasza stolica uniknęła magii teatralnej. Gucio… to było… zaskakująco skuteczne.

Sir Gucio ukłonił się, mocząc pelerynę w mleku.

— Rycerz nie musi znać zaklęć, by być czarodziejem odwagi!

A Cheddaria spała spokojnie. Bo nawet czary nie pokonają Sir Gucia.

W swojej kryjówce, pomiędzy pękniętym koszem a pustymi puszkami po rybie, Franz przeglądał stary plakat z cyrku.

— Sztuka! Iluzja! Oszustwo! Czyż nie to samo? — wymruczał, kreśląc palcem po kolorowym kapeluszu magika. — Skoro beczki, tunele i mysie przebrania zawiodły… czas na pokaz!

Tak narodził się Czarofranz, najsłynniejszy iluzjonista z rzekomego Mysiego Wąwozu. Franz założył pelerynę z firanki, cylinder z wielkiej puszki po rybach i posypał futro brokatem z soli i popiołu. Na ogonie zawiesił dzwoneczek – „by robić wejście z klasą”.

Rankiem stanął pod bramą Cheddarii i przemówił teatralnym głosem:

— O myszy szlachetne! Przynoszę wam magię! Kulturę! Widowisko stulecia!

Z murów spojrzał Sir Gucio.

— On ma cylinder! I dzwoni ogonem! To musi być poseł sztuki!

Wkrótce cała Cheddaria szykowała się na występ. Na dziedzińcu ustawiono skrzynkę jako scenę, powieszono sznurek z proporczykami i zebrano wszystkie mysie dzieci. Król Gryzomir wyraził zgodę z lekkim westchnieniem:

— Byle nic nie wybuchło.

Sir Gucio, zachwycony, został mianowany pomocnikiem iluzjonisty. Owinął się zasłoną, założył okulary bez szkieł i trzymał patyk, który nazwał Różdżką Przeznaczenia.

Franz rozstawił rekwizyty: pudełko po herbacie do znikania chustki, kamyk zawieszony na żyłce w celu lewitacji, oraz skrzynię z luźnymi deskami do magicznego zamknięcia.

Pierwszy numer miał być prosty: Franz unosi chustkę, rzuca ją w górę i… ona znika! Problem w tym, że była przyczepiona do ogona gołębia, który właśnie zerwał się z dachu.

Dzieci zarechotały.

— To chyba ptasie czary! — pisnęła jedna z myszy.

Franz kontynuował. Lewitacja kamienia była prawie udana, dopóki Gucio nie nadepnął na koniec żyłki.

— Kamień walczy z grawitacją! — zawołał Gucio z przejęciem.

Kulminacją miało być zamknięcie Franza w skrzyni, a potem jego zniknięcie.

— Pomocniku! Obkręć mnie trzy razy i powiedz zaklęcie!

Gucio, pełen zapału, podszedł do skrzyni i zawołał:

— Mozzarella, gouda, camembert!

Obrócił skrzynię… za mocno. Jedna ze ścian odpadła, drzwiczki się rozwarły, a Franz wypadł jak kartofel z worka.

Podczas upadku odpadł mu ogon z wełny, cylinder zsunął się na oko, a peleryna zawinęła wokół szyi jak szalik.

Myszy zamarły. Dziecko z pierwszego rzędu wskazało palcem:

— To nie mysz… TO KOT!

Franz zerwał się na nogi, lecz zanim zdążył coś powiedzieć, Gucio chwycił wiadro z mlekiem i wylał je na niego.

Mleko chlupnęło z impetem, rozmazując brokat, odklejając pelerynę i zmieniając wystylizowaną fryzurę Franza w coś przypominającego mokrą szczotkę do butów. Franz zatoczył się, kichnął, poślizgnął na własnym ogonie i wpadł prosto do beczki z resztkami sera.

Myszy piszczały – niektóre ze śmiechu, inne z przerażenia. Gucio zasłonił dzieciom oczy ogonem.

— Uwaga! Ucieczka magicznego kota w toku! — zakrzyknął.

Franz wypadł z beczki, zgubił jeden but, potknął się o chustkę i przewrócił stojak z proporczykami. Gdy dobiegł do bramy, wyglądał jak kosz piknikowy po przejściu tornada. Dzwoneczek na jego ogonie dzwonił z każdym krokiem coraz szybciej.

— Nigdy więcej sztuczek… tylko dramaty! — zawołał na odchodne, znikając za wzgórzem.

Wieczorem cała Cheddaria śpiewała:

„Franz czarował, Franz uciekał,
potem mlekiem już przeciekał!”

Król Gryzomir podsumował:

— I tak oto nasza stolica uniknęła magii teatralnej. Gucio… to było… zaskakująco skuteczne.

Sir Gucio ukłonił się, mocząc pelerynę w mleku.

— Rycerz nie musi znać zaklęć, by być czarodziejem odwagi!

A Cheddaria spała spokojnie. Bo nawet czary nie pokonają Sir Gucia.

Jak podobała Ci się bajka? 🌟

Średnia ocena: 4 / 5. Liczba oddanych głosów: 9

Oddaj pierwszy głos!

Przykro nam, że bajka nie przypadła Ci do gustu 😟

Pomóż nam się poprawić 🚀

Powiedz, czego zabrakło Ci w tej bajce

Jestem założycielem bloga i autorem bajek na bajkidoczytania.online. Po latach tworzenia opowieści "do szuflady" zdecydowałem się regularnie publikować je na blogu. Mam nadzieję, że Ty i Twoje dziecko znajdziecie tu coś dla siebie :)

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Bajki dla dzieci do czytania | Darmowe bajki na dobranoc
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.