Miska z jedzeniem bajka dla dzieci
Bajki o pieskach,  Piksel i przytulisko

Piksel i przytulisko – 6: Światło z drugiej strony krat

Ten poranek zaczął się jak wiele innych. Piksel obudził się wcześniej niż zwykle, zanim jeszcze słońce zdążyło wyjrzeć zza dachów. Schronisko spało spokojnie. Tofik chrapał cicho pod stertą słomy, Gwizdek śnił na jednej nodze, a Maurycy przeturlał się na drugi bok z głośnym westchnięciem. Tylko Lala już nie spała.

Kręciła się w miejscu, merdając ogonem, z radością w oczach. Skakała, podgryzała stary patyk, a potem ponownie biegła w stronę siatki. Piksel obserwował ją w milczeniu.
— Coś się dziś dzieje — powiedział cicho sam do siebie.

Nie potrafił jeszcze powiedzieć co, ale czuł to w łapach. W powietrzu było coś innego — nie napięcie, nie lęk, raczej coś jak… oczekiwanie.

Zza płotu wyłonił się Kamil. Przysiadł na skrzynce i zadarł nos, wciągając powietrze.
— Dziś ktoś przyjdzie — powiedział. — Czuć po zapachu. Trochę jabłek, trochę pudru i dużo… decyzji.
Piksel spojrzał na niego ostrożnie.
— Jakich decyzji?
Kamil wzruszył ramionami.
— Tych, które zmieniają wszystko.

Rodzina przyszła około południa. Mama, tata i dziewczynka. Dziewczynka nie mówiła nic, tylko trzymała w dłoni kawałek kocyka i ostrożnie podeszła do ogrodzenia. Lala zauważyła ją pierwsza.

Na początku tylko patrzyła. Potem zrobiła kilka kroków. Dziewczynka usiadła na trawie, blisko siatki. Miała na sobie płaszcz w żółte kotki i dziwnie smutne oczy.

Lala podeszła powoli. Piksel widział wszystko z oddali. Siedział w cieniu budy, patrząc, jak jego przyjaciółka zbliża się z wesołym ogonem, ale też z pewną ostrożnością. Jak siada. Jak dotyka nosem siatki.

Nie było słów. Tylko cisza i długie spojrzenie.

Rodzina odeszła. Lala stała przy ogrodzeniu jeszcze długo po ich zniknięciu.

Wieczorem nie było planowania wyprawy. Lala tylko leżała pod drzewem i wpatrywała się w niebo.
— Nie idziesz z nami? — zapytał cicho Tofik.
— Nie dziś — odpowiedziała.

Gwizdek próbował ją rozśmieszyć, robiąc miny i recytując wiersz o sardynkach. Bez skutku.

Maurycy przycupnął obok Piksela i mruknął:
— Niektóre noce są ciszą przed wielkim krokiem.
Piksel tylko kiwnął głową.

Później usiedli z Lalą razem przy siatce. Przez dłuższy czas nie odzywali się. Miasto migało światłami, jak zawsze.
— Ta dziewczynka… przypominała mi coś — powiedziała Lala. — Może dom, którego nie znałam.
— Może znałaś. Tylko zapomniałaś.
— Może.

Następnego dnia słońce jeszcze nie wstało, gdy Lala siedziała już pod siatką. I znów pojawiła się rodzina. Dziewczynka miała w rękach ten sam kocyk i kawałek jabłka.

Lala podbiegła bez wahania. Usiadła przy niej, z nosem przy siatce. Dziewczynka uśmiechnęła się lekko.

Wtedy przyszła opiekunka z obrożą.

Formalności trwały krótko. Lala podeszła po kolei do każdego z przyjaciół.
Tofikowi polizała czubek głowy.
Gwizdkowi szturchnęła skrzydło.
Maurycemu mruknęła coś do ucha — tak cicho, że nikt nie usłyszał.

A potem stanęła naprzeciw Piksela.
— Pójdę, dobra? — zapytała cicho.
Piksel skinął głową.
— Wiedziałem, że ktoś cię znajdzie.
Lala spuściła wzrok.
— Ty też się znajdziesz. Albo ktoś cię znajdzie. I wiesz… tam, gdzie będę, będę za tobą tęsknić.
— Ja też — powiedział Piksel, a głos mu zadrżał.

I wtedy się przytulili — szybko, krótko, jakby bali się, że jeśli potrwa to dłużej, nie uda się oderwać.

Lala odwróciła się i odeszła. Dziewczynka trzymała ją na smyczy, ale Lala nie ciągnęła. Szła obok. Spokojna. Gotowa.

Tego wieczoru schronisko było cichsze niż zwykle. Piksel siedział pod siatką — sam. Patrzył w to samo miejsce co zawsze. Miejsce, gdzie jeszcze rano siedziała Lala, merdając ogonem i zaczepiając wszystkich po kolei. Teraz ta przestrzeń wydawała się większa. Jeszcze bardziej cicha.

Zza krzaków wysunął się Kamil. Usiadł obok bez słowa. Niósł w łapkach mały liść, który położył obok siebie, jakby to była ofiara dla chwili.

Po chwili dołączył Tofik. Usadowił się blisko, ale nie za blisko — tak, jak robią to przyjaciele, którzy nie chcą przeszkadzać w smutku. Gwizdek sfrunął z daszku i usiadł na trawie, z piórami przyklapniętymi od wilgoci. Nawet Maurycy wyszedł ze swojej budki, niespiesznie, bez sarkazmu. Usiadł, zawinął ogon wokół łap i spojrzał przed siebie.

Nikt nic nie mówił. Nie trzeba było.

Miasto migotało. Światła na wieżowcach pulsowały, jakby oddychały w rytmie wspomnień. Po jednej z uliczek przetoczył się samochód, a potem zgasł kolejny neon. Gdzieś w oddali zaszczekał pies — nie Lala, ktoś inny. Ale przez ułamek sekundy wszystkim wydało się, że to ona.

— Niektóre światła świecą dalej — powiedział cicho Piksel — nawet gdy ich nie widzimy.

Tofik odwrócił głowę, żeby nie było widać, jak pociera oczy. Gwizdek skinął lekko głową. Maurycy wciągnął powietrze przez nos i wypuścił powoli, jakby pozbywał się wspomnienia.

I wszyscy przytaknęli w milczeniu.

Bo tego wieczoru wiedzieli coś, czego wcześniej nie rozumieli:
Że przyjaźń to nie tylko bycie razem. Czasem to też pozwolenie komuś odejść — z nadzieją, że gdzieś tam, za światłem i kratą, będzie szczęśliwy.
I z jeszcze cichszą nadzieją, że może pewnego dnia znów spotkają się na tym samym podwórku. Tylko że bez siatki pomiędzy.

Jak podobała Ci się bajka?

Naciśnij odpowiednią liczbę gwiazdek 🌟

Średnia ocena: 5 / 5. Liczba oddanych głosów: 16

Oddaj pierwszy głos!

Przykro nam, że bajka nie przypadła Ci do gustu 😟

Pomóż nam się poprawić 🚀

Powiedz, czego zabrakło Ci w tej bajce

Jestem założycielem bloga i autorem bajek na bajkidoczytania.online. Po latach tworzenia opowieści "do szuflady" zdecydowałem się regularnie publikować je na blogu. Mam nadzieję, że Ty i Twoje dziecko znajdziecie tu coś dla siebie :)

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zadbaj o rozwój dziecka dzięki e-bookom pełnym wartości i przygód!

Moje e-booki dla dzieci to:

  • ✨ Wspólne wieczory z bajką – spokojniejszy sen i silniejsza więź
  • 💡 Historie, które uczą odwagi, empatii i współpracy!
  • 📱 Dostępne od razu w formie PDF/EPUB
  • 💰 Tylko 15 zł za książkę pełną przygód!

👉 Zaczynam przygodę!