
Smoczy strażnik – 2: Zamarznięte skrzydła
W krainie Aurum poranek wstawał lodowaty, mimo złotych promieni słońca przesączających się między chmurami. Świat powoli budził się ze snu: kryształowe wodospady zaczynały swój cichy koncert, lewitujące skały leniwie obracały się na niebie, a z Cytadeli dochodziły pierwsze odgłosy dnia. Jednak na skraju jednej z grot, w niewielkiej niszy skalnej, Lumo nie spał już od dawna.
Leżał, wpatrując się w swoje skrzydła. Rozciągał je raz po raz, patrzył na błony, które wydawały mu się za cienkie, za słabe, za małe. Ostatnie słowa Rokana wciąż brzmiały mu w głowie:
– Przynajmniej nie zgasł od własnego płomienia!
Zacisnął powieki. Nie chciał pamiętać wczorajszego dnia. Ale obrazy wracały – śmiechy, spojrzenia, rozczarowanie.
„Nie udało mi się wtedy. Ale może… może polecę wyżej niż oni wszyscy.”
Myśl zakiełkowała nagle i rozbłysła jak iskra.
„Nie muszę zionąć ogniem. Mogę pokazać im siłę skrzydeł!”
Wstał, potrząsając łapami, aż drobne kamyczki posypały się spod pazurów. Spojrzał na niebo. Wiedział dokładnie, gdzie musi lecieć.
– Lodowe Kotły – powiedział na głos, smakując te słowa jak obietnicę.
– Co? Kotły? Gotujesz coś? – rozległ się znajomy, zaspany głos.
Z załomu skały wychylił się Chlapek, przeciągając się jak kot. Był cały błyszczący od porannej rosy, a jego oczy rozbłysły, gdy zobaczył minę Lumo.
– Oj… coś knujesz – mruknął podejrzliwie.
– Lecę do Lodowych Kotłów – odparł Lumo stanowczo.
Chlapek aż się wyprostował.
– Do Kotłów? – powtórzył z niedowierzaniem. – Lumo! Tam wieją najpotężniejsze wichury! Starsze smoki nie dają tam rady! A ty, po… no… po twoim… wczorajszym występie… naprawdę chcesz tam lecieć?
– Muszę. Tam latają najsilniejsze smoki. Jeśli polecę tam choć trochę, pokażę, że też mogę być jak oni – odpowiedział z ogniem w głosie.
Chlapek westchnął.
– A kto mnie tam zaniesie? Bo wiesz, ja to bardziej stworzenie naziemne… – rzucił z przekąsem.
– Siadaj – uśmiechnął się Lumo, klękając i wystawiając grzbiet.
– Och, no dobrze – mruknął Chlapek, wskakując mu na szyję. – Ale ostrzegam, jeśli zamarznę, będziesz mnie musiał odmrażać nad świeczką. Taką, jaką zionąłeś wczoraj.
Lumo skrzywił się, ale nie odpowiedział. Z rozpostartymi skrzydłami wzbił się w powietrze.
Lot nad krainą Aurum był piękny. Świat rozszerzał się pod nimi: błękitne rzeki wiły się między wzgórzami, lasy pełne złotych liści migotały jak płynne światło. Ale im dalej na północ, tym niebo przybierało bardziej stalowy odcień. Góry piętrzyły się ostre jak smocze kły, a na ich szczytach połyskiwał lód.
– Czy tylko ja czuję, że tu jest coraz zimniej? – zapytał Chlapek, przytulając się mocniej do szyi Lumo. – A może ty po prostu masz chłodniejszą krew?
– To tylko powietrze. Lecimy dobrze – zapewnił Lumo, choć sam zaczynał odczuwać przenikliwe zimno.
Wkrótce dotarli na skraj Lodowych Kotłów. Przed nimi rozciągała się ogromna przestrzeń między szczytami – kraina zamieci, lodowych jęzorów i nieustannie wirujących wiatrów. Lód błyszczał jak tysiące kryształów, a pośród nich wyrastały skalne kolumny pokryte szronem.
– No i jesteśmy – powiedział Lumo z dumą, lądując na jednej z niższych skał.
Chlapek rozejrzał się niepewnie.
– Ślicznie tu. Tak… w sposób, który mrozi mi ogon. Może jednak wrócimy?
Lumo uśmiechnął się przekornie.
– Jeszcze nie. Teraz muszę wznieść się wyżej.
Rozprostował skrzydła. Czuł ciężar zimnego powietrza na błonach, ale nie chciał tego przyznać.
– Lumo… – zaczął Chlapek.
– Dasz radę! – przerwał mu Lumo z determinacją i odbił się od skały, wznosząc się wyżej.
Pierwsze metry były łatwe. Potem powietrze stało się gęstsze. Wiatr uderzał z boków, szarpiąc skrzydłami. Lumo zaciskał zęby, próbując utrzymać kurs.
Nagle porywisty podmuch przewrócił go w powietrzu, wytrącając z równowagi. Chlapek pisnął i uczepił się jego kolca.
– LUMO! – zawołał.
Smok próbował złapać równowagę, ale drugi podmuch zepchnął go w dół, prosto między skały.
– Nie… nie… nie teraz! – szeptał Lumo, walcząc ze skrzydłami.
Ale wiatr był silniejszy.
Opadali, spadając do szczeliny między lodowymi ścianami. Śnieg zacinał w oczy, a echo ich głosów odbijało się od kamieni.
– Może… może już wróćmy? – Chlapek spojrzał na niego przerażony.
– Jeszcze trochę… dam radę… – wychrypiał Lumo, próbując wznosić się w górę.
Ale skrzydła stawały się coraz cięższe, lodowate powietrze wbijało się w nie jak igły. Czuł, jak siły opuszczają go z każdą chwilą.
Chlapek zadrżał.
– Lumo… tu jest za zimno… – szepnął.
– Jeszcze jeden ruch… – mruknął smok, ale nie był w stanie unieść skrzydeł.
Osunęli się niżej, na lodową półkę.
Cisza. Tylko wiatr świszczał nad nimi.
Lumo oparł głowę o kamień, oddychając ciężko.
– Nie dam rady… – przyznał wreszcie, pierwszy raz czując łzy bezsilności.
Chlapek położył mu łapkę na nosie.
– To nie wstyd, Lumo. Zawołajmy o pomoc.
Lumo zamknął oczy. W jego sercu walczyła duma z rozsądkiem. Ale nagle, wysoko nad nimi, zobaczył cień skrzydeł.
– Flavia… – powtórzył słabo.
Chlapek poderwał się, wymachując łapkami.
– Flavia! Tu jesteśmy! TU! – wołał, ale wiatr zagłuszył jego głos.
Cień siostry odleciał kawałek dalej, nie zauważając ich.
– Musimy… musimy dać jej znać… – szeptał Lumo, czując, że ogarnia go chłód.
– Musisz krzyczeć! – ponaglał Chlapek. – Krzycz, Lumo!
Mały smok zaczerpnął powietrza, ale zamiast okrzyku, z jego gardła wyrwał się tylko cichy szept. Zimno wypełniło płuca. Głos zamarzł mu w krtani.
Chlapek spojrzał na niego, oczy pełne strachu.
– Lumo… proszę…
Lumo zamknął oczy. W głowie przewinęły mu się obrazy: śmiech Rokana, chłodne spojrzenie Glacieny, uśmiech Flavii, ciepły dotyk jej skrzydła. I własne pragnienie –
„Chcę, żeby mnie widzieli.”
Zebrał resztki sił. Uniósł głowę. I krzyknął z całych płuc:
– FLAVIAAAAAA!
Dźwięk wzbił się w powietrze, odbił od lodowych ścian, zatańczył wśród wichrów.
Cień nad nimi zamarł.
Flavia odwróciła głowę. Przez chwilę nic się nie działo.
A potem ruszyła w dół, szybując między skałami, przebijając zamieć siłą skrzydeł. Śnieg wirował wokół niej jak srebrzyste iskry. Lumo widział, jak walczy z wiatrem, jak każdy ruch skrzydeł kosztuje ją coraz więcej.
– Już leci! – krzyknął Chlapek z nadzieją.
Flavia dotarła do nich i wylądowała ciężko obok, sapiąc, pokryta śniegiem i lodem.
– Lumo! – zawołała, obejmując go skrzydłem. – Co ty tu robisz?!
– Chciałem… chciałem… – wyjąkał.
– Ciii. Później. Teraz musimy się stąd wydostać.
Chwyciła go mocno i podniosła na skrzydłach. Złapała też Chlapka w pazury. Wiatr szarpał nimi, próbował zepchnąć z powrotem. Flavia syknęła, przebijając się przez wichurę.
Każdy metr w górę był walką. Każde uderzenie skrzydeł – triumfem.
Aż wreszcie wznieśli się ponad szczelinę. Zimny świat Lodowych Kotłów został pod nimi. Wiatr zelżał. Nad głowami zaświeciło słońce.
– Udało się! – wykrzyknął Chlapek z radością.
Flavia uniosła ich wyżej, aż wrócili na bezpieczną, skalistą półkę nieopodal Cytadeli. Położyła Lumo delikatnie na ziemi. Sama osunęła się obok, zmęczona, ale spokojna.
– Lumo… – zaczęła cicho, patrząc mu w oczy.
– Przepraszam – wyszeptał. – Chciałem tylko pokazać, że… że potrafię.
Flavia uśmiechnęła się smutno.
– Nie musisz niczego mi udowadniać. Ale obiecaj, że jeśli kiedyś znowu zabraknie ci sił… poprosisz o pomoc.
Lumo milczał. A potem skinął głową.
Chlapek położył mu łapkę na skrzydle.
– A mnie obiecasz, że już nigdy nie zabierzesz mnie w miejsca, gdzie mróz zgryza mi ogon? – mruknął z udawaną surowością.
Lumo parsknął śmiechem.
Słońce ogrzało ich skrzydła. Nad Cytadelą rozbrzmiewały odgłosy ćwiczeń, rozmów, śpiewu wiatru.
Flavia spojrzała na brata.
– Odwaga… to nie tylko latanie w zamieć – powiedziała. – Czasem największa odwaga to umieć poprosić o pomoc i rozumieć własne słabości.
Lumo przytulił się do jej skrzydła. I choć jego własne skrzydła były zmęczone, serce czuło się lżejsze niż kiedykolwiek.
A gdzieś, wysoko nad nimi, na wieży Cytadeli, stał Venturo. Patrzył na nich z daleka, a wiatr szumiał cicho wokół jego przezroczystych skrzydeł.
– Nie każda droga wiedzie wprost w niebo – szepnął. – Ale każda droga, którą wybierzesz z serca, jest ważna.
I odwrócił się, znikając wśród chmur.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? W moich e-bookach znajdziesz wciągające przygody, niezwykłych bohaterów i opowieści, które rozpalą wyobraźnię Twojego dziecka. ✨ Odkryj pełną smoków i odwagi opowieść o Księżniczce Aleksandrze lub rusz w kosmiczną misję z Kosmicznymi Dzieciakami!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨
