Ciężarówka z przeprowadzką
Bajki dla przedszkolaków,  U Szymańskich

Szymańscy w mieście – Dom na chwilę

Deszcz ze śniegiem bębnił w szyby, a w kuchni panował lekki rozgardiasz. Pudełka, torby, walizki – wszystko gotowe do wyjazdu.

– Czy naprawdę musimy się wyprowadzać? – jęknęła Julka, zakładając szalik z miną dramatycznej aktorki.
– Remont nie poczeka – odpowiedział spokojnie tata, pakując ostatnie kartony. – Nowe grzejniki, ściany do malowania, rury… sami nie damy rady tu zostać.
– Ale ja lubię nasze stare ściany! – protestował Antek. – One mają dźwięk!
– Dźwięk? – zapytała mama z uśmiechem.
– No tak! Kiedy się uderzy w róg pod oknem, to robi: duk-du-du. Ściana w mieście pewnie tylko jakieś puf.

Tata roześmiał się, a Jakub poprawił okulary.
– A jak będzie z szufladkami? Ciocia Ania chyba nie ma etykietek. A ja mam system.
– Poradzimy sobie – powiedziała mama, choć sama wyglądała na lekko spiętą.

Do miasta mieli jechać tylko na potrzebny czas, jak powtarzał tata. Nikt nie wiedział, ile to dokładnie potrwa. Jedno było pewne – tymczasowy dom będzie zupełnie inny.

Gdy dojechali pod blok, śnieg padał już gęsto. Wysokie budynki otaczały podwórko jak zimowe wieże, a klatka schodowa pachniała farbą i starą windą.

– Ta winda mówi! – zauważył Antek z zachwytem, kiedy drzwi z cichym jękiem się zamknęły. – I powtarza moje imię trzy razy! Antek, Antek, Antek…

W drzwiach mieszkania powitała ich ciocia Ania z szerokim uśmiechem, a zaraz potem do przedpokoju weszła Pola – ich kuzynka.
– Cześć – rzuciła krótko. – Pokój jest gotowy. Tylko nie trzaskajcie szufladami.
– Nie trzaskamy – odpowiedziała Julka z lekkim napięciem.

Pokój, który mieli dzielić, był jasny, minimalistyczny i… bardzo porządny. Po jednej stronie – równo poukładane książki, lampa w japońskim stylu i plakaty z grafikami geometrycznymi. Po drugiej – trzy dodatkowe łóżka i puste półki.

– Tu zamieszkacie – powiedziała ciocia. – A tu możecie odkładać swoje rzeczy.

Antek położył plecak na środku podłogi i rozłożył się na łóżku z okrzykiem:
– Oficjalnie ogłaszam bazę lądową!
Pola uniosła brwi.
– Możesz chociaż zdjąć buty?

Pierwszy wieczór był… pełen nieporozumień. Julka niechcący porozrzucała swoje ubrania, co Pola skwitowała krótko:
– Taki chaos nie sprzyja myśleniu.
Jakub ustawił swoje zeszyty w kolejności alfabetycznej na regale Poli, co ona natychmiast przeorganizowała według własnego kodu kolorów. Antek przez przypadek przesunął konstrukcję z książek, którą Pola nazywała wieżą spokoju – i… która teraz wyglądała bardziej jak ruiny bałaganu.

Podczas kolacji rozmowy były uprzejme, choć napięcie unosiło się w powietrzu jak para z herbaty. Tata z wujkiem żartowali, a ciocia próbowała zarazić dzieci swoim entuzjazmem.
– To będzie przygoda! Miasto zimą ma swoje sekrety – powiedziała. – A ja mam coś, co może was do nich zbliżyć…

Sięgnęła do szuflady i wręczyła dzieciom „Pakiet Miejskiego Odkrywcy” – pudełko z mapą dzielnicy, kilkoma kuponami (na gorącą czekoladę, wejście na lodowisko, do muzeum) oraz listą wyzwań:
– Znajdź mural z lisem,
– Zrób zdjęcie śnieżnej rzeźby,
– Znajdź najdłuższy soplek w okolicy.

– Co to ma być? – zapytała Pola z udawaną obojętnością, choć jej wzrok przyciągnęła szczególnie estetyczna składana mapa.
– Miejska misja – odpowiedziała ciocia. – A może nowy początek?

Rano śnieg leżał jak puszysty koc na dachach i samochodach. Na podwórku ktoś ulepił bałwana z garnkiem na głowie, a Antek przez okno zauważył wielką, niezidentyfikowaną kupę śniegu.
– To może być potwór miejskiego śniegu – oznajmił, zakładając czapkę na uszy i kaptur na czapkę. – Trzeba to zbadać.

Julka siedziała z mapą.
– Na liście mamy: mural z lisem, rzeźbę i sopel. Możemy to wszystko zrobić po kolei.
Jakub zapiął kurtkę z takim zacięciem, jakby ruszał na wyprawę polarną.
– Sugeruję trasę okrężną. Zaczynamy od muralu, potem reszta, a na końcu czekolada lub herbata jako element motywacyjny.
– A co z Polą? – zapytała Julka. – Wciąż się obraża za moją szufladę.

Pola weszła do pokoju, opatulona w fioletowy szalik, i rzuciła:
– Słyszałam. Idę z wami. Ale tylko po to, żebyście się nie zgubili. – I żebyście nie znaleźli muralu zanim ja to zrobię – dodała i schowała słuchawki do kieszeni.

Miasto było inne niż wszystko, co dzieci znały. Bloki jak gigantyczne kartony, drzewa ubrane w światła, chodniki posypane piaskiem, a śnieg skrzypiał przy każdym kroku.

Po kilku minutach marszu Pola skręciła w wąską uliczkę.
– Tędy.
– Ale przecież mapa mówi… – zaczął Jakub.
– Mapa jest fajna, ale ja tu mieszkam.

Za rogiem, na ścianie kamienicy, dzieci zobaczyły ogromnego lisa z zamkniętymi oczami, jakby spał pod warstwą śniegu. Miał na sobie czerwony szalik i nosił okulary.
– Ma okulary jak ty, Kuba! – zawołał Antek.
– To mural – powiedziała Pola. – Namalował go lokalny artysta. Zimą wygląda najładniej.
Julka zrobiła zdjęcie.
– Punkt pierwszy zaliczony. I… dzięki, Pola. Fajnie, że jesteś z nami.
– To był łatwy poziom – rzuciła Pola z półuśmiechem.

Na liście zostały jeszcze dwa zadania.
– To co? Idziemy dalej? – zapytała Julka.
– Jeszcze nie zgubiłem żadnej rękawiczki – odparł Antek z dumą. – Znak, że dzień się nie skończył.
– Proponuję park – powiedział Jakub. – Śnieżne rzeźby są bardziej prawdopodobne w miejscu o większym stężeniu dzieci.
– W parku przy Jodłowej są zawsze cuda. Kiedyś ktoś ulepił tam… ślimaka w czapce – powiedziała Pola.
– Prowadź – powiedziała Julka. – Jesteś naszym miejskim kompasem.

W parku między drzewami skrzypiał śnieg, a latarnie rzucały złote plamy światła. Na niewielkiej polanie stała śnieżna rzeźba: niedźwiedź z uszami z marchewek.
– Mistrzostwo! – zachwyciła się Julka.
– Trzeba uchwycić cień – stwierdził Jakub. – Pola, możesz oświetlić go latarką?
Pola skinęła głową i ustawiła światło.
– Mam! – zawołała Julka. – Zrobione!
– Jeszcze sopel! – przypomniał Antek.

Pola zaprowadziła ich pod jedno z osiedlowych przejść.
– Tutaj zawsze tworzy się jakiś lodowy potwór.

Z daszku zwisał ogromny sopel. Jakub wyjął miarkę ze swojego plecaka.
– Trzynaście i pół centymetra. Może nie rekord świata, ale rekord dzisiejszy.

W drodze powrotnej dzieci milczały, ale było to towarzyskie milczenie – spokojne i pełne poczucia wspólnoty.

W domu usiedli przy stole i rozłożyli zdobycze: zdjęcie muralu, śnieżnej rzeźby i sopla – wszystkie trafiły do dziennika Julki.
– To była misja… na piątkę z plusem – podsumowała Julka.
– Z czapką – dodał Antek, siorbiąc herbatę.
Pola uśmiechnęła się.
– Jutro pokażę wam ścianę, na której można pisać lodem znaki. Wygląda jak kod.
– Czyli jutro… nowa misja? – zapytał Jakub.
– I tym razem działamy razem od początku – powiedziała Julka. – Cała czwórka!

Pokój, który jeszcze wczoraj wydawał się obcy, dziś rozbrzmiewał śmiechem, szeptami planów i radością z przełamanych lodów.

Jak podobała Ci się bajka? 🌟

Średnia ocena: 5 / 5. Liczba oddanych głosów: 8

Oddaj pierwszy głos!

Przykro nam, że bajka nie przypadła Ci do gustu 😟

Pomóż nam się poprawić 🚀

Powiedz, czego zabrakło Ci w tej bajce

Jestem założycielem bloga i autorem bajek na bajkidoczytania.online. Po latach tworzenia opowieści "do szuflady" zdecydowałem się regularnie publikować je na blogu. Mam nadzieję, że Ty i Twoje dziecko znajdziecie tu coś dla siebie :)

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zadbaj o rozwój dziecka dzięki e-bookom pełnym wartości i przygód!

Moje e-booki dla dzieci to:

  • ✨ Wspólne wieczory z bajką – spokojniejszy sen i silniejsza więź
  • 💡 Historie, które uczą odwagi, empatii i współpracy!
  • 📱 Dostępne od razu w formie PDF/EPUB
  • 💰 Tylko 15 zł za książkę pełną przygód!

👉 Zaczynam przygodę!