
Szymańscy w mieście – Miska dobroci
Za oknem mróz narysował na szybie skomplikowaną mapę. Z daleka przypominała rzeki i góry, a Julka żartowała, że wygląda jak plan do ich następnej przygody.
W mieszkaniu cioci Ani panował przyjemny zapach kakao i świeżych bułek. Pola i Julka siedziały na kanapie, przykryte kocem, oglądając poranne wiadomości.
– W naszym mieście schronisko dla zwierząt prosi o pomoc – mówił lektor z telewizora. – Potrzebne są koce, ręczniki i karma dla psów i kotów. Zima wyjątkowo mroźna, a miejsc brakuje…
Julka odłożyła kubek i spojrzała na Polę.
– Biedne zwierzaki… – powiedziała cicho. – One nie mają grzejników, koców ani ciepłych skarpetek.
Antek, który siedział na podłodze i lepił z plasteliny kotka, uniósł głowę.
– Możemy im coś dać? Mam jeszcze trochę plasteliny, mogę ulepić im przyjaciela.
Pola roześmiała się. – Myślę, że woleliby coś, co da się zjeść albo czym da się przykryć.
W tym momencie do pokoju wszedł Jakub z kubkiem parującego kakao. – Coś się dzieje?
– Tak! – zawołała Julka. – Musimy pomóc psom i kotom ze schroniska.
Jakub wzruszył ramionami. – Ale co możemy zrobić? Nie mamy pieniędzy.
Julka odpowiedziała szybko, z tym błyskiem w oku, który pojawiał się zawsze, gdy miała pomysł:
– Nie potrzebujemy pieniędzy. Mamy ręce, głowy i całe mieszkanie pełne rzeczy, które mogą się przydać.
Pola od razu podchwyciła. – I możemy poprosić sąsiadów!
Antek skinął z zapałem. – To będzie operacja… Miska Dobroci!
Julka klasnęła w dłonie. – Świetna nazwa! Biuro Dobrych Serc w akcji!
Już po chwili cała czwórka siedziała przy stole, nad którym leżały kartki, długopisy i kredki. Na środku – duża miska z napisem „dla pomysłów”.
Julka zapisała pierwsze hasło: „Pomagamy zwierzakom przetrwać zimę.”
– Co możemy im dać?
– Koce! – zawołała Pola. – Stare, ale miękkie.
– Ręczniki – dodał Jakub. – Zawsze ich brakuje.
– I puszki z karmą! – podpowiedział Antek. – Dla psów i kotów. Albo nawet dla królików!
– I listy! – dodała Pola z entuzjazmem. – Takie z życzeniami: „Bądź dzielny, piesku, już niedługo ktoś cię przygarnie!”
Julka uśmiechnęła się szeroko. – Uwielbiam to. To nie będzie zwykła zbiórka. To będzie akcja z sercem.
Wtedy z kuchni wychyliła się ciocia Ania z uśmiechem. – A cóż to za narada?
– Ratujemy zwierzęta! – krzyknął Antek. – Zakładamy Miskę Dobroci!
Ciocia weszła do pokoju, otulona wełnianym szalem. – Brzmi poważnie. Opowiadajcie.
Julka szybko przedstawiła plan – zbiórka rzeczy, pomoc sąsiadów, a potem wizyta w schronisku. Ciocia słuchała z uwagą, a na końcu kiwnęła głową.
– Wspaniały pomysł. W naszej kamienicy mieszka dużo osób, które mają zwierzęta. Możecie rozwiesić ogłoszenia. Pomogę wam przygotować plakaty.
Dzieci rzuciły się do roboty. Kolorowe kartki, kredki i flamastry w ruchu.
Na jednym z plakatów Pola napisała: “Akcja Miska Dobroci – Pomóżmy zwierzakom przetrwać zimę!
Obok narysowała uśmiechniętego psa w szaliku i kota w czapce. Antek dopisał swoje hasło, które uznał za najlepsze na świecie: „Każdy koc ma moc!”
– To jest genialne! – uznała Julka. – Wiesz, Antek, z ciebie byłby dobry marketingowiec.
Antek pokręcił głową z powagą. – Wolę być dyrektorem od dobrych uczynków.
Kiedy plakaty były gotowe, dzieci ruszyły na misję. Wzięły taśmę klejącą, nożyczki i czapki, a potem poszły na klatkę schodową. Ściany wkrótce pokryły się kolorowymi ogłoszeniami, a mieszkańcy kamienicy zaczęli się przyglądać z ciekawością.
Pani Irenka z drugiego piętra zatrzymała się na chwilę, czytając:
– Miska Dobroci? A to piękne hasło. Muszę poszukać w szafie jakichś koców.
Julka uśmiechnęła się szeroko. – Dziękujemy, pani Irenko!
Po powrocie do mieszkania wszyscy padli na kanapę zmęczeni, ale szczęśliwi.
– To był dobry dzień – stwierdziła Pola.
– Ale dopiero początek – odpowiedziała Julka. – Jutro zaczynamy zbierać rzeczy.
Antek ziewnął, przykrywając się kocem. – Może najpierw trochę poćwiczę pomaganie… przez sen.
Jakub roześmiał się. – W takim razie śpij dobrze, dyrektorze od dobrych uczynków. Jutro czeka nas wielka robota.
Za oknem padał śnieg, a kolorowe plakaty na klatce wirowały na wietrze, jakby same chciały pomóc w misji dobra.
Następnego dnia od rana w mieszkaniu panował ruch. Julka i Pola przygotowały w korytarzu stół jako punkt przyjmowania darów. Na stole stała kartka z napisem: “Witamy w Biurze Dobrych Serc. Tu każde zwierzątko dostaje szansę na ciepło!”
Jakub przyniósł notatnik, w którym zamierzał prowadzić rejestr wszystkich darów.
– Porządek musi być – powiedział poważnie. – W końcu to poważna organizacja.
Pierwszego dnia… nikt nie przyszedł.
Czas mijał, a pudła świeciły pustkami.
– Może nikt nie widział naszych plakatów – mruknął Antek. – Albo wszyscy mają zimę w głowie i nie zauważyli, co tu się dzieje.
Julka jednak się nie poddawała. – Dajmy ludziom czas. Dobro czasem budzi się wolno, jak niedźwiedź po zimie.
I miała rację.
Następnego ranka rozległo się pukanie do drzwi. Pani Irenka z drugiego piętra stała w progu z torbą.
– Mam kilka kocyków, których już nie używam. Moje koty wolały spać na parapecie – powiedziała z uśmiechem.
– Dziękujemy! – zawołała Pola, a Antek dodał: – Za ten gest należy się medal w kształcie łapki!
Chwilę później pojawił się pan Ryszard z klatki obok. Przyniósł worek pełen puszek.
– Moje koty już tego nie zjedzą, za to inne się ucieszą – mruknął, ale w oczach miał ciepły błysk.
Z każdym dniem darów przybywało. Ktoś przyniósł stare ręczniki, ktoś inny mały dywanik. Dzieci miały już pełne pudła i jeszcze większe uśmiechy.
W piątek po południu nadeszła chwila wielkiego pakowania.
Julka dowodziła operacją, stojąc na środku salonu z kartką w ręku.
– Dział pierwszy: kocyki. Dział drugi: karma. Dział trzeci: dodatki i niespodzianki.
– A dział czwarty? – zapytał Antek.
– Rysunki i listy od nas! – odpowiedziała Pola, pokazując swoje kolorowe kartki. Na jednej narysowała kota z sercem, a na drugiej psa z napisem „Nie martw się, ktoś cię znajdzie”.
Ciocia Ania pomogła im wszystko posegregować i spakować do pudeł.
Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy chcieli wynieść to wszystko na klatkę.
– To chyba… się nie zmieści do windy – zauważył Jakub.
– Ani do moich rąk – dodał Antek, próbując unieść największy karton.
Na szczęście właśnie wtedy wrócił tata, który odwiedzał ich po pracy.
– Co tu się dzieje? – zapytał zaskoczony, patrząc na górę pudeł.
Julka wyjaśniła całą akcję w dwóch zdaniach. Tata od razu chwycił za kurtkę.
– No to ruszamy. Konwój dobroci wystartował!
W samochodzie panował gwar. Pudełka grzechotały, Antek komentował jak reporter:
– Proszę państwa, wyruszamy z misją pomocy! Wóz pełen koców, puszek i wielkich serc!
Schronisko znajdowało się na obrzeżach miasta. Gdy tylko wysiedli, z budynku dobiegło ich wesołe szczekanie. Drzwi otworzyła pani Magda – wolontariuszka w zielonej kurtce.
– Ooo, to wy jesteście ci młodzi bohaterowie z Miską Dobroci! – powiedziała z uśmiechem. – Słyszałam już o was od pani Irenki.
Dzieci z dumą wniosły kartony do środka. Pani Magda pomogła im rozłożyć zawartość.
– To dla psów, które lubią spać w kocach – powiedziała Julka.
– A to dla kotów, które lubią listy i rysunki – dodała Pola.
Antek dorzucił puszkę karmy i mruknął: – A to od wróbelka z naszego okna. On też się dorzucił moralnie.
Pani Magda roześmiała się, a potem zaprosiła ich, by zobaczyli zwierzęta. W boksie podbiegł do nich mały brązowy pies z białą plamką na nosie. Pomachał ogonem tak, że aż woda w misce się poruszyła.
– Ten to chyba dziękuje osobiście – zauważyła Pola.
Julka przykucnęła i pogłaskała psa po głowie. Ciepło jego futra było jak nagroda.
– Czasem najmniejsze gesty robią największe ciepło – powiedziała cicho.
Wieczorem, już w mieszkaniu, dzieci usiadły przy stole z kubkami gorącej herbaty.
Za oknem wciąż padał śnieg, ale w środku było ciepło. Nie tylko od kaloryferów, ale od serc, które tego dnia zrobiły coś naprawdę dobrego. Akcja Miska Dobroci – zakończyła się pełnym sukcesem.




