U Szymańskich – Nocny patrol
Był chłodny, październikowy wieczór, a księżyc w pełni oświetlał ogród Szymańskich. W domu panowała cisza, ale tata krążył po kuchni, marszcząc czoło i zerkając na okno, jakby coś go niepokoiło. Julka, Jakub i Antek, którzy właśnie skończyli pić ciepłe kakao, zauważyli jego niepokój.
– Tato, coś się stało? – zapytała Julka.
Tata podrapał się po głowie.
– Słuchajcie, dzieciaki… Od kilku nocy coś wyjada z ogrodu nasze owoce. Nasz zapas jabłek i gruszek z sadu znika szybciej, niż powinien. Myślę, że ktoś lub coś urządza sobie ucztę na nasz koszt.
Antek aż podskoczył z ekscytacji.
– To brzmi jak zagadka dla prawdziwych detektywów!
– Właśnie o to chciałem was poprosić – kontynuował tata. – Potrzebuję waszej pomocy, by dowiedzieć się, kto to robi. A do tego… mam dla was coś specjalnego. – Tata sięgnął do szuflady i wyciągnął lornetkę z noktowizorem.
– Wow! – zawołał Jakub. – Teraz naprawdę możemy poczuć się jak prawdziwi detektywi!
Dzieci były podekscytowane i od razu zabrały się za przygotowania. Ubrali się w ciepłe bluzy i czapki, Jakub przyczepił latarkę do kieszeni, a Julka wzięła notes i długopis, gotowa zapisywać każde odkrycie.
– Jaki mamy plan, kapitanie? – zapytała Julka, zwracając się do Jakuba.
– Najpierw sprawdzimy ogród i poszukamy śladów – odpowiedział Jakub poważnym tonem. – Potem rozbijemy obóz. Proponuję zrobić to na balkonie, żeby mieć dobry widok na cały ogród. Będziemy zmieniać się na warcie i obserwować, co się dzieje w ciemności.
– Dobra, czas ruszać! – dodał Antek z uśmiechem.
Tata przyniósł im jeszcze termos z gorącą herbatą i kilka koców.
– Powodzenia, mali detektywi! Pamiętajcie, żeby być cicho i nie przestraszyć naszego tajemniczego gościa.
Dzieci wyszły na zewnątrz, a ciemność otuliła ich jak zasłona. Jakub wyjął latarkę i zaczął skanować teren.
– Na początek zajrzyjmy do sadu – zaproponowała Julka. – Może znajdziemy jakieś ślady w miejscu, w którym znikają owoce.
Dzieci ostrożnie przeszły przez trawnik, krok po kroku, uważając, by nie narobić hałasu. Były gotowe na każde nieoczekiwane odkrycie. Na ziemi, wokół jabłoni i grusz, leżało kilka nadgryzionych jabłek i rozdeptanych gruszek.
– Patrzcie, tu jest coś – powiedział Antek, wskazując na odciski małych łap w miękkiej ziemi.
Julka uklękła obok, żeby przyjrzeć się bliżej.
– Są małe, ale wyraźne… to nie są ślady psa ani kota.
Jakub włączył noktowizor i przyjrzał się śladom, wspominając wakacyjną wyprawę na tropie zwierząt.
– Hmm… Wygląda na to, że to jakieś dzikie zwierzę. Może lis?
– A może coś jeszcze bardziej tajemniczego? – zawahał się Antek, nie kryjąc ekscytacji. – Musimy to sprawdzić.
Po przeszukaniu ogrodu dzieci wróciły do domu i zabrały się do przygotowania obozu na balkonie. Rozłożyli koc, ustawili termos z herbatą i małe poduszki, a Jakub ustawił lornetkę z noktowizorem na statywie, żeby mogli łatwo zmieniać się na warcie.
– Plan jest taki – zaczął Jakub rzeczowym tonem. – Będziemy pełnić warty na zmianę. Jeśli coś zobaczycie, dajecie znać reszcie.
– Brzmi świetnie! – odpowiedziała Julka, otulając się szczelniej kocem. – Ja zaczynam.
Dzieci usiadły w swojej bazie i pijąc ciepłą herbatę, patrzyły na ogród. Noc była spokojna, a księżyc oświetlał każdą gałąź i każdy krzew.
Julka skanowała ogród lornetką, ale na razie nic nie dostrzegła.
– Czy ktoś coś widzi? – zapytała szeptem.
Antek odpowiedział cicho:
– Na razie nic… Ale pamiętajcie, musimy być cierpliwi.
Podczas całej warty Julki nie wydarzyło się nic szczególnego. W końcu nadeszła kolej Jakuba. Julka oddała bratu lornetkę, a on usiadł na miejscu obserwatora.
– Ciekawe, czy to naprawdę lis… – zastanawiał się.
Nagle dostrzegł przez lornetkę ruch przy krzewach na skraju ogrodu.
– Coś się rusza! – szepnął z ekscytacją. – Widzę jakiś cień, idzie w stronę drzew.
Dzieci zamarły w miejscu, czekając w napięciu.
– Daj mi spojrzeć! – poprosiła Julka, sięgając po lornetkę.
Spojrzała przez nią i zobaczyła małe stworzenie, które cicho skradało się przez trawnik. Było małe, z puszystym ogonem i rudym futerkiem.
– To lis! – wyszeptała Julka. – Jest taki uroczy!
Lis, nie świadomy tego, że jest obserwowany, podkradł się do drzewa jabłoni i zaczął obgryzać owoc, który leżał na ziemi. Dzieci patrzyły z fascynacją, jak lis chwyta jabłko w pyszczek i biegnie z nim w stronę krzaków.
– To on kradnie nasze owoce! – zawołał cicho Antek. – Ale wygląda na to, że robi to, bo po prostu nie ma co jeść.
Dzieci były bardzo dumne, że odkryły prawdę o tajemniczym gościu. Wróciły do środka, żeby opowiedzieć tacie o swoim odkryciu.
– To naprawdę lis – powiedział Jakub. – Ale on tylko szuka jedzenia.
Tata uśmiechnął się z ulgą.
– Wiedziałem, że to rozgryziecie. Teraz wiemy, kto wyjada nasze owoce.
– Może powinniśmy zostawić mu trochę owoców na skraju ogrodu? – zaproponowała Julka. – Wtedy nie będzie musiał szukać ich w sadzie.
Tata pokiwał głową.
– Możecie tak zrobić, ale jestem pewny, że sam też świetnie by sobie poradził.
Rodzeństwo ruszyło do łóżek pełne zadowolenia.
– Kto by pomyślał, że nocny ogród kryje tyle tajemnic – podsumował Antek z szerokim uśmiechem.
– I że my, jako detektywi, odkryjemy je wszystkie! – dodał Jakub, przybijając piątkę z rodzeństwem.
6 komentarzy
Anonim
Super
Adam Brykowicz
Dziękuję!
Monika
Bajki są świetne,pouczające z pięknym wątkiem. Codziennie czytam dzieciom do snu na leżaczkach w przedszkolu.
POLECEM
Adam Brykowicz
Bardzo mi miło ❤️ Cieszę się, że bajki przydają się w przedszkolu 🙂 Pozdrawiam!
Babcia Dana
Fantastyczne opowieści. Moi dwaj wnukowie też są zachwyceni.
Dziekujemy i prosimy o więcej
Adam Brykowicz
Bardzo mi miło 🙂 Nowe odcinki Szymańskich w każdy czwartek!