U Szymańskich – Osiedlowy sklepik
Pewnego słonecznego poranka, kiedy słońce leniwie witało nowy dzień, Antek, Julka i Jakub postanowili zrobić coś zupełnie wyjątkowego. W ich pokoju, który był już świadkiem wielu fantastycznych przygód, miało powstać coś nowego – własny osiedlowy sklep.
– Słuchajcie! – zawołał Antek, trzymając w ręce drewnianą skrzynkę po owocach. – To mi wygląda na świetną ladę sklepową! Co wy na to? Otwieramy sklep?
Julka natychmiast podchwyciła ten pomysł i zaczęła snuć wizje asortymentu.
– Możemy sprzedawać wszystko, co sami zrobimy… Ciasteczka, lemoniadę, a nawet ręcznie robione zabawki i figurki.
Jakub, którego szkicownik pękał w szwach od planów i projektów, dorzucił swoje trzy grosze:
– Przygotuję menu i cennik! Użyję tablicy i kolorowej kredy, żeby wszystko prezentowało się pięknie i zachęcająco.
– Julka, ty kochasz prace ręczne, więc byłoby super, jakbyś przygotowała ciasta. Jakub, możesz spisać listę naszych towarów i zadbać o reklamę? Ja zbuduję nasz sklep!
Prace ruszyły błyskawicznie. Antek przekształcił skrzynkę w ladę sklepową, przykrywając ją białym prześcieradłem, na którym chwilę później Julka układała już różne przysmaki i zabawki. Przed skrzynką Jakub postawił tablicę, na której starannym pismem wypisał asortyment i ceny. Tablica przyozdobiona była różnymi rysunkami, a nad wszystkim górował napis „Zapraszamy!”. Julka natomiast, z pomocą plasteliny, upiekła ciasteczka. Jedne miały kształt gwiazd, inne serduszek, a jeszcze inne wymyślonych zwierzątek. Wykorzystała jasne, żywe kolory, które nadały ciasteczkom apetyczny wygląd.
Następnie Antek z rolek po ręcznikach papierowych i plastikowych butelek stworzył fascynujące zabawki: samoloty, które mogły latać po całym pokoju i małe samochodziki z zakrętek, które zjeżdżały po improwizowanej rampie.
Wszystko było gotowe, a osiedlowy sklepik Szymańskich przyciągał pierwszych klientów – pluszaki i lalki, które nie mogły się doczekać, aby spróbować pysznych wypieków i pobawić się nowymi zabawkami.
W momencie otwarcia ruch był większy niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Antek, Julka i Jakub na zmianę wcielali się w rolę klientów i sprzedawców, co prowadziło do serii zabawnych i nieoczekiwanych wydarzeń.
Antek przebrał się za głodnego olbrzyma w ogromnym kartonowym kapeluszu i podszedł do lady.
– Dzień dobry, pani sprzedawczyni! – zawołał głosem jak z głębin jaskini. – Czy macie coś, co zaspokoi ogromny głód ogromnego olbrzyma?
Julka grająca sprzedawczynię wskazała na wielką miskę pełną kolorowych ciasteczek.
– Oczywiście, panie olbrzymie! Te ciasteczka są takie duże, że nawet olbrzym będzie po nich syty!
Antek, udając, że bada ciasteczko wielkości dłoni, udawał zdziwienie.
– To ciasteczko jest jak okruszek! Potrzebuję dziesięciu! – zakomenderował niskim głosem.
– Dla pana wszystko. – Julka uśmiechnęła się szeroko, pakując okruszki do wielkiej papierowej torby i powstrzymując śmiech.
Następnie przyszła kolej na Jakuba, który przebrał się za kolekcjonera staroci, z monoklem i sztucznym wąsem przyczepionym na taśmę klejącą.
– Dzień dobry – zaczął Jakub z przesadnie eleganckim akcentem. – Interesują mnie wyłącznie najrzadsze i najbardziej unikatowe przedmioty. Czy wasz sklep oferuje coś, co mogłoby wzbogacić moją kolekcję?
Antek, teraz w roli sprzedawcy, szybko podchwycił zabawę.
– Oczywiście, mój drogi panie! – odpowiedział równie wyniośle – Co powie pan na tę wyjątkową, ręcznie robioną rakietę, która nie tylko lata, ale także pływa przez morskie głębiny?
Jakub przyjrzał się zabawce z zainteresowaniem.
– Hmm, intrygujące. Ale czy jest odporna na ataki morskich potworów? – odpowiedział, śmiejąc się między słowami.
– Gwarantowana odporność na każdego potwora, zarówno powietrznego jak i morskiego – zapewnił roześmiany Antek, podając rakietę Jakubowi.
Wreszcie Julka, owinięta kolorowym szalem jak płaszczem, wcieliła się w rolę zagubionej czarownicy z kapeluszem z piór.
– Och, drogie dzieci, zgubiłam drogę do mojego zaczarowanego lasu – powiedziała skrzeczącym głosem. – Może macie jakiś magiczny przedmiot, który pomoże mi wrócić do domu?
Jakub podał jej magiczną szklaną kulę, którą w rzeczywistości była bombka choinkowa.
– Ta kula pokazuje nie tylko drogę do domu, ale także przyszłość, pani czarownico. Wystarczy, że mocno się w nią Pani wpatrzy!
Julka zbliżyła kulę do oka, udając zdumienie.
– O rany! Naprawdę działa! Widzę mój zaczarowany las… i o! Nawet mojego ulubionego smoka, który właśnie ziewa. Dziękuję, młody człowieku!
Zabawa trwała całe popołudnie i przyciągnęła wszystkie pluszaki, które były ciekawe oferty tego wyjątkowego sklepu. Antek, Julka i Jakub bawili się wyśmienicie, co chwila wymyślając nowe postacie i scenki.
Kiedy słońce zaczęło zachodzić, trójka rodzeństwa Szymańskich wdała się w dyskusję o tym, że każdy dzień może być tak wspaniały, gdy użyje się swojej wyobraźni. Z uśmiechami na twarzach zamknęli sklepik, już planując kolejną przygodę.
– Jaki biznes otworzymy jutro? – zapytał Antek, kiedy sprzątali.
– Może pizzerię? – zaproponowała Julka.
– Albo stację kosmiczną! – wtrącił Jakub entuzjastycznie.
Niezależnie od tego, co mieli w planach, jedno było pewne – ich przygody dopiero się rozkręcały. Choć osiedlowy sklepik Szymańskich na zawsze pozostanie w ich wspomnieniach, każdy wschód słońca przynosił nieskończone możliwości.