
Szymańscy na wsi – Skarb w stodole
– Daleko jeszcze? – jęknął Antek, po raz trzeci w ciągu pięciu minut. Przysunął nos do szyby i zostawił na niej ślad z czekolady.
– Ostatni zakręt – odpowiedziała mama z uśmiechem, patrząc przez lusterko wsteczne. – Zaraz zobaczycie wieżę kościoła, a potem… stodołę babci i dziadka.
Julka poprawiła okulary i spojrzała na swoją listę wakacyjnych planów. „Karmić króliki”, „Zbudować domek z gałęzi”, „Znaleźć coś tajemniczego”. Podkreśliła ostatni punkt.
Jakub siedział obok z tabletem, analizując mapę pogody.
– Zero opadów przez 48 godzin. Idealne warunki do działań terenowych – mruknął z satysfakcją.
– A czy babcia ma Wi-Fi? – zapytał Antek z nadzieją.
– Ma ogród pełen malin i jabłoni – odpowiedział tata. – To lepsze niż internet.
Samochód skręcił w szutrową drogę. Po chwili dzieci zobaczyły znajomy, biały dom z drewnianymi okiennicami, ogród pełen kwiatów i dużą stodołę z tyłu posesji. Przed domem stała babcia Zosia – w fartuszku w kwiaty, z rękami na biodrach i uśmiechem jak z reklamy domowych przetworów.
– No, no! A kogo ja tu widzę! Mali odkrywcy! – zawołała.
Julka pierwsza wyskoczyła z samochodu i przytuliła babcię. Jakub, który próbował zachować powagę, też nie wytrzymał i rzucił się jej na szyję. Antek podbiegł ostatni, krzycząc:
– Babciu! Czy tu są jakieś skarby?!
– Kto wie… Może powinniście zajrzeć do stodoły – odpowiedziała tajemniczo. – Ale tylko przed obiadem, bo potem wszyscy siadamy do stołu.
– Ekspedycja Skarb – startuje teraz! – ogłosił Antek, unosząc pięść w górę.
Stodoła była ogromna, pachniała sianem, drewnem i czymś jeszcze, trudnym do określenia. Przez szczeliny w deskach wpadało światło, tworząc smugi w powietrzu.
– To tu ukryto tajemnicę – oznajmił Jakub, stawiając pierwszy krok na belce siana. – Prawdopodobieństwo znaleziska: rosnące.
Julka zaczęła przeszukiwać starą półkę, a Antek rzucił się na stos bel i zjechał z jednej jak po zjeżdżalni.
– To moje ulubione miejsce! – zawołał z radością.
W pewnym momencie jego stopa zahaczyła o coś twardego. Coś zaszeleściło i zaskrzypiało. Spomiędzy siana wystawał stary rulon.
– Ej! Tu coś jest! – krzyknął Antek.
Julka i Jakub natychmiast podbiegli. Rulon był związany sznurkiem, na pożółkłym papierze widać było linie, strzałki i dziwne symbole.
– Mapa… – wyszeptała Julka.
– Gospodarstwa – dodał Jakub. – Tu jest zaznaczona stodoła, potem wiata, studnia, jabłoń… i coś z literą „S”.
– „S” jak skarb. Albo syrop malinowy – mruknął Antek.
– Cokolwiek to jest – musimy to znaleźć – powiedziała Julka z błyskiem w oku.
Mapa wyglądała na czytelną – przynajmniej dla Julki. Dla Antka przypominała pirackie mapy skarbów. Jakub natomiast analizował ją z powagą badacza.
– Punkt pierwszy: wiata za stodołą – oznajmił, trzymając mapę w jednej ręce, a plastikowy kompas w drugiej.
Pod wiatą znaleźli stertę starych narzędzi i trochę desek. Wśród nich leżał wyblakły kawałek koszuli.
– Czy to trop? – zapytała Julka.
– Albo duch gospodarza! – szepnął Antek dramatycznie.
– Raczej robocza szmata – odparł Jakub. – Ale zapiszmy to jako możliwy ślad.
Przy studni, przykrytej kratą, zauważyli wyryty napis: Zosia i Franek, 1962.
– To babcia? – zdziwiła się Julka.
– I dziadek – potwierdził Jakub. – Może zostawili coś więcej niż tylko wspomnienie.
Pod jabłonią czekała na nich drewniana skrzyneczka. W środku był maleńki kluczyk.
– Ta skrzynia nie ma zamka– powiedziała Julka. – Prawdziwa skrzynia jeszcze przed nami.
Za drewutnią, pod spróchniałymi deskami, znaleźli metalowy kant. Zaczęli odgarniać drewno i po chwili spod ziemi wyłoniła się skrzynia z kłódką.
– Kluczyk! – zawołał Antek.
Julka wsunęła go ostrożnie. Zamek zaskoczył, a wieko podniosło się z cichym kliknięciem. W środku leżał stary zeszyt w twardej oprawie. Na okładce widniał napis: „Jak opiekować się zwierzętami – Poradnik praktyczny dla młodych gospodarzy”
Wewnątrz – staranne pismo, rysunki królików, kaczek i kur. Instrukcje karmienia. Notatki:
„Kury lubią, jak się z nimi mówi spokojnie.”
„Zając Franek miał ulubioną marchewkę. Zawsze zjadał tę najmniejszą.”
Na jednej ze stron ktoś zasuszył kwiatki i dopisał:
„Zapiski babci Zosi dla przyszłych pokoleń.”
Julka przełknęła ślinę.
– To… prawdziwy skarb.
– Czyli… teraz naprawdę możemy karmić króliki? – zapytał Antek z nadzieją.
– Teraz nie tylko możemy – powiedział Jakub – ale powinniśmy.
Z podwórka dobiegł głos babci:
– Obiaaad! Kluski z serem już na stole!
Dzieci spojrzały na siebie, po czym pobiegły, ściskając zeszyt jak trofeum z prawdziwej wyprawy.
W kuchni pachniało obiadem, a na stole czekały talerze i obrus w czerwone kropki.
Babcia spojrzała na wnuki, a potem na zeszyt.
– Widzę, że coś znaleźliście – powiedziała łagodnie.
Julka podała jej zeszyt.
– Oj, nie sądziłam, że ktoś go jeszcze znajdzie…
– Teraz my się nim zajmiemy – powiedział Jakub z powagą.
Antek już sięgał po łyżkę, ale zatrzymał się i zapytał:
– Babciu. Czy jutro możemy zacząć od królików?
– A po królikach… może pora na krowę – uśmiechnęła się babcia.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? To tylko część niezwykłego świata, który tworzę z pasją dla dzieci i rodziców. W moim pierwszym e-booku znajdziesz jeszcze więcej pięknych, wciągających opowieści, które rozbudzają wyobraźnię i uczą wartości!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨
