U Szymańskich – Dzień Dyni
Był piękny, słoneczny jesienny poranek. W powietrzu unosił się zapach mokrych liści, a promienie słońca prześwitywały przez gałęzie drzew, rzucając ciepłe plamy światła na trawnik w ogrodzie Szymańskich. W domu panował przyjemny gwar – cała rodzina ubierała się w ciepłe czapki i szaliki, aby wspólnie wyruszyć do ogrodu. Szeroki uśmiech gościł na każdej twarzy. To był jeden z ulubionych dni w roku – Dzień Dyni!
– Nie mogę się doczekać, co dzisiaj wyczarujemy! – zawołała Julka, podskakując w miejscu.
– Wyrosło nam tyle dyń, że moglibyśmy urządzić dyniową ucztę dla całego miasta! – śmiał się Antek, patrząc przez okno na pomarańczowe grządki w oddali.
– Każdy znajdzie coś dla siebie! Dynie do dekoracji domu muszą być najpiękniejsze – powiedział tata, uśmiechając się do dzieci.
– A te do przygotowania potraw muszą być najsmaczniejsze! – dodała mama, która przygotowała już w kuchni mąkę, cynamon i czekoladę.
Rodzina wyruszyła do ogrodu, w którym rosły różne odmiany dyń. Były tam wielkie, pomarańczowe kule, mniejsze o prawie czerwonym zabarwieniu, a nawet podłużne – ciemnozielone i jasnożółte. Na wiosnę dzieci posiały też dynie ozdobne, które teraz zachwycały swoimi fantazyjnymi kształtami. Antka najbardziej rozbawiła dynia w kształcie pomarańczowego turbanu, a Jakub zachwycał się małymi dyńkami w kształcie gruszek, które miały fantastyczne nakrapiane ubarwienie. W końcu każde dziecko wybrało po dorodnej, jasnopomarańczowej dyni, które stanowiły idealne płótno do malowania.
– Moja dynia będzie miała wzory w kształcie liści – oświadczyła Julka, zanurzając pędzel w zielonej farbie.
– A mojej namaluję wielki uśmiech, oczy i kręcone włosy! – dodał Antek, z zapałem sięgając po czerwony pisak. .
Jakub skupił się na detalach – na swojej dyni malował jesienny krajobraz, z kolorowymi drzewami, rudymi wiewiórkami i spadającymi liśćmi.
– Muszę przyznać, że to prawdziwe dzieła sztuki! – pochwaliła mama, patrząc na kolorowe dynie, które zamieniały się w jesienne obrazy.
Tata też dekorował dynię. Śmiał się pod nosem, kiedy malował na niej marchewki i jabłka.
– Ciekawe, czy nasze malowidła przetrwają zimę? – zastanawiał się głośno.
Gdy dynie były już pięknie ozdobione, tata zaprosił wszystkich do kuchni. Tam rozpoczęło się wielkie dyniowe gotowanie.
Najpierw przygotowali dyniową zupę. Mama kroiła dynię na kawałki, które dzieci wrzucały razem z innymi warzywami do garnka z wodą.
– Dodajmy teraz trochę imbiru i cynamonu – powiedziała mama, mieszając w garnku. – To doda naszej zupie wyjątkowego aromatu!
Jakub wyjął właściwe przyprawy z szuflady, a Antek wsypał je do garnka. Kiedy zupa bulgotała na kuchence, rodzina zabrała się za pieczenie dyniowych muffinek, chlebka i placuszków.
– W moich muffinkach będzie dużo czekolady i rodzynek! – oznajmił Antek, siekając czekoladę na kawałeczki.
– A moje będą miały dużo cynamonu i orzechów – dodał Jakub.
Zapach pieczonych dyniowych przysmaków wypełnił cały dom, a dzieci nie mogły doczekać się, kiedy spróbują swoich pysznych dzieł.
Julka skupiła się na dekorowaniu – na każdej muffince tworzyła małe dyniowe wzory z kremu i kolorowych posypek.
– Zobaczcie, jak pięknie wyglądają! – zawołała, kiedy niosła talerz pełen babeczek. – Każda wygląda inaczej!
W końcu rodzina zasiadła do stołu, który uginał się pod dyniowymi przysmakami. Była zupa, podana z pasztecikami, placuszki, a także muffinki. Kiedy wszyscy najedli się po uszy, tata zaprowadził dzieci na werandę. Tam czekało już stanowisko do tworzenia dyniowych lampionów. Każde z dzieci otrzymało swoją dynię do wydrążenia i wycięcia.
– Może nie będziemy robić strasznych twarzy, tylko piękne jesienne wzory? – zaproponowała Julka. – Mogę zrobić gwiazdki!
– A ja wytnę liście i kwiaty! – dodał Antek.
– A ja… może zrobię dyniowy lampion z podobizną naszego psa, Łatka – stwierdził Jakub, patrząc na pupila, który machał radośnie ogonem.
Julka, Antek i Jakub wycinali wymyślone przez siebie wzory,, a tata pomagał im w najtrudniejszych momentach. Kiedy wszystkie lampiony były gotowe, mama przyniosła małe świeczki, które dzieci umieściły w dyniach.
Gdy zapadł zmierzch i świeczki zostały zapalone, ogród Szymańskich zamigotał ciepłym blaskiem dyniowych lampionów. Liście na drzewach tańczyły w świetle świec, a cała rodzina z zachwytem patrzyła na swoje dzieła.
Nagle tata uśmiechnął się tajemniczo.
– Kochani, czy wszyscy pamiętają o naszej rodzinnej tradycji? – zapytał, patrząc znacząco na mamę.
Dzieci spojrzały na siebie, a potem na rodziców.
– O czym mówisz, tato? – zapytała Julka, unosząc brwi.
– O poszukiwaniu Złotej Dyni – odpowiedziała mama, puszczając oczko do dzieci. – To dynia, którą co roku chowamy w ogrodzie. Jest wyjątkowa, bo przypomina nam o jesieni, rodzinie i wspólnych chwilach.
– Złota Dynia! – wykrzyknął Antek i klepnął się dłonią w czoło.. – Jak mogłem zapomnieć? Szukaliśmy jej rok temu, prawda?
– Tak – odpowiedział tata. – I w tym roku również czeka na nas gdzieś w ogrodzie. Musimy ją odnaleźć!
– A co, jeśli jej nie znajdziemy? – zapytał z lekkim niepokojem Jakub.
– Na pewno znajdziemy – powiedziała mama, kładąc mu rękę na ramieniu.
Tata wyjął z kieszeni latarki i każdemu wręczył po jednej. – Okej, mamy sprzęt! Latarki są gotowe, lampiony świecą, ogród czeka na przeszukanie. – Uśmiechnął się szeroko. – To kto zaczyna?
Dzieci podskoczyły z ekscytacji i wzięły latarki w ręce. Cała rodzina ruszyła w głąb ogrodu, który teraz wyglądał zupełnie inaczej niż za dnia. Drzewa w świetle księżyca rzucały długie cienie, a liście szeleściły pod stopami, tworząc aurę tajemniczości.
– Musimy szukać w każdym zakamarku – powiedział tata, wskazując na ogrodowe ścieżki. – Dynia może być ukryta w krzakach, pod liśćmi, a może nawet na jakimś drzewie!
Rodzina rozdzieliła się, przeszukując różne części ogrodu. Antek z latarką w dłoni podszedł do krzaków malin, świecąc w ich gęstwiny.
– Może tutaj? – zawołał, zaglądając pod gałązki. – Nic tu nie ma… Ale może spróbuję w altanie!
Julka przeszukiwała kamienny mostek, ostrożnie prześwietlając każdą dziurę między kamieniami.
– A co jeśli tata ukrył dynię tam, gdzie jej wcale nie widać? – zastanawiała się głośno, próbując prześwietlić małe szczeliny.
Jakub tymczasem szedł wzdłuż ogrodzenia, w stronę starego dębu.
– Jeśli ja byłbym Złotą Dynią, na pewno schowałbym się w jakimś wyjątkowym miejscu – powiedział do siebie, uważnie oglądając konary drzewa. – Może gdzieś wysoko?
Mama przeszukiwała zarośla, a tata krążył między klombami, co jakiś czas sprawdzając, jak idzie poszukiwanie.
– Pamiętajcie, że Złota Dynia jest wyjątkowa – powiedział tata, idąc wolno ścieżką, oświetlaną tylko migoczącym światłem lampionów. – Zawsze znajdowała się tam, gdzie najmniej się spodziewaliśmy.
Rodzina przeszukiwała każdy zakamarek ogrodu, świecąc latarkami i zaglądając pod liście i gałęzie. Im dłużej szukali, tym bardziej byli zdeterminowani, żeby odnaleźć dynię. Każdy krok wzbudzał coraz większą ekscytację, a śmiech i radość niosły się po ogrodzie.
W pewnym momencie Antek krzyknął na cały głos:
– Stójcie! Coś widzę! – Przykucnął przy dużym krzaku różanym, odchylając gałązki, ale okazało się, że to tylko szyszki rozsypane na ziemi. – Fałszywy alarm! – zaśmiał się.
Julka również poczuła, że jest blisko. Zajrzała pod duży krzak hortensji, gdzie wcześniej widziała cień. Świeciła latarką, a jej serce zabiło mocniej.
– Tutaj! – zawołała, wskazując coś pod gałęziami.
Reszta rodziny natychmiast podbiegła do niej, a światła latarek skupiły się na jednym punkcie. Tam, pod krzakiem, połyskiwała złota powierzchnia.
– To ona! – zawołała mama z radością.
Jakub i Antek zbliżyli się, a ich oczy zabłysły, gdy zobaczyli, jak Złota Dynia odbija światło latarek i dyniowych lampionów.
– Złota Dynia! – krzyknęli wszyscy jednocześnie.
Tata ostrożnie podniósł dynię i uśmiechnął się do wszystkich.
– Znaleźliście ją – powiedział z dumą. – Wspólnie.
Dzieci patrzyły na Złotą Dynię z zachwytem. Jej blask, choć delikatny, przypominał im, jak ważne są te wspólne chwile. Nie chodziło o nagrodę, ale o radość z bycia razem, o wspólną przygodę, która co roku przynosiła nowe wspomnienia.
– Ta dynia to symbol naszej rodziny – powiedziała mama, trzymając dzieci za ręce. – Za każdym razem, gdy ją odnajdujemy, przypominamy sobie, jak ważne jest, że jesteśmy razem.
Szymańscy wrócili przed dom i usiedli na tarasie okryci się jednym, dużym kocem. Tam podziwiali migoczące lampiony i raczyli się dyniowymi smakołykami, które wspólnie przyrządzili.
– To był niesamowity dzień! – zawołała Julka, nalewając ciepłej herbaty do kubka.
– Najlepszy Dzień Dyni, jaki mieliśmy! – dodał Jakub.
– I najlepsze jest to, że to dopiero początek naszej dyniowej tradycji! – powiedziała mama z uśmiechem, przytulając dzieci.
Rodzina Szymańskich siedziała razem, śmiejąc się, rozmawiając i dzieląc się wspaniałymi chwilami tego jesiennego dnia. Ich ogród wciąż lśnił ciepłym światłem dyniowych lampionów, przypominając wszystkim, że jesień to czas radości, ciepła i wspólnego świętowania.
6 komentarzy
Ela
Najlepsze bajki do czytania jakie mogłam znaleźć . Moje córki je uwielbiają , ja też 😉. Nie ma u nas wieczoru bez Szymańskich 😄dziękujemy
Adam Brykowicz
Ja również dziękuję! Cieszę się, że bajki się tak podobają ❤️
Amelie
Cudowna bajka🍀
Adam Brykowicz
Bardzo dziękuję!
Źdźś
Kawał dobrej roboty! Świetna bajka, dobrze się ją czyta, a dzieci słuchają uważnie.
Adam Brykowicz
Dziękuję! Cieszę się, że bajki się Wam podobają 🙂