
Szymańscy na wsi – Wojna o maliny
Letni poranek na wsi pachniał słońcem, świeżym chlebem i… malinami. W powietrzu unosił się słodki zapach dojrzałych owoców, które rosły gęsto w rzędach tuż za stodołą. Na werandzie dzieci jadły śniadanie – chleb z domowym twarożkiem i malinowym dżemem – gdy mama rzuciła:
– Trzeba dziś zebrać maliny, zanim ptaki zrobią to za nas.
Julka odłożyła łyżeczkę i spojrzała z błyskiem w oku.
– A może zrobimy z tego zawody?
– Tak! – podskoczył Antek. – Dwie drużyny, dwa wiaderka, jeden cel: Zwycięstwo!
– Okej – uśmiechnęła się mama. – Ale żadnego rzucania malinami.
Podział był szybki. Julka z mamą założyły zielone opaski i stworzyły drużynę Zielonych. Jakub z Antkiem w niebieskich czapkach – nazwanych przez Antka „czapkami zwycięstwa” – stali się drużyną Niebieskich.
Babcia ogłosiła zasady:
– Kto do obiadu zbierze więcej malin, wygrywa. Ale uwaga – tylko dojrzałe owoce się liczą.
– A zwycięzcy mogą wybrać wieczorny film – dodał dziadek. – I dostają podwójną porcję naleśników.
– W imię naleśników… do malin, marsz! – zawołał Antek, unosząc pięść do góry.
Obie drużyny ruszyły z determinacją. Julka przeczesywała wzrokiem górne partie krzaków, mama skupiała się na niższych gałązkach. Ich ruchy były spokojne, dokładne, niemal ciche.
– Liczy się jakość – szepnęła mama.
Tymczasem Niebiescy działali w duchu ofensywnym. Jakub ogłosił strategię błyskawicznej zbiórki, w której każda ręka miała swoje zadanie: jedna do zrywania, druga do odgarniania liści.
Antek nie przejmował się detalami. Wszedł między krzaki jak mały czołg, zbierając wszystko, co wpadło mu w dłonie.
– Może nie są wszystkie idealne, ale razem wyglądają imponująco – stwierdził, wrzucając do wiaderka maliny lekko zielonkawe.
Rywalizacja szybko nabrała rumieńców. Julka zerwała kilka owoców z krzaka rosnącego na granicy, co wzbudziło protesty Antka.
– To nasz krzak! – zawołał.
– Wcale nie! – oburzyła się Julka. – Maliny nie mają granic!
– Drużyny, opanowanie! – zainterweniowała mama. – To zawody, nie wojna domowa.
Mimo to atmosfera stała się nieco napięta. Zieloni zwolnili tempo – mama utknęła w rozmowie z babcią przy płocie, a Julka wybierała tylko najpiękniejsze maliny. Niebiescy byli szybsi, ale mniej precyzyjni – i mniej ostrożni.
– Jakub, twoje wiaderko przecieka! – zawołał Antek.
Jakub spojrzał w dół i z przerażeniem zauważył strużkę soku.
– Tracimy zasoby! – zawołał dramatycznie.
Chwilę później Julka potknęła się o korzeń i wysypała część swojego zbioru. Maliny rozsypały się na trawie, rozgniotły pod stopami. A gdy Antek w emocjach przewrócił całe swoje wiaderko, zapadła cisza.
Dzieci spojrzały po sobie. Powietrze wciąż pachniało malinami, ale emocje opadły. Usiadły pod jabłonią, zmęczone, trochę rozczarowane, z wiaderkami w połowie pustymi.
Mama podała im po szklance wody z miętą.
– Pracowaliście dzielnie – powiedziała cicho. – Ale czy to jeszcze była zabawa?
Julka zerknęła do swojego notatnika i wzruszyła ramionami.
– Wszystko szło dobrze, dopóki nie zaczęliśmy się kłócić o każdy owoc.
– I tak zniszczyliśmy więcej malin, niż zebraliśmy – dodał Jakub.
– Może to znak, że maliny nie lubią wojny – westchnął Antek.
Przez chwilę wszyscy milczeli. A potem Julka powiedziała:
– A może… zbierzmy resztę razem? Tak po prostu. Żeby starczyło na dżem, koktajl i naleśniki.
Jakub skinął głową. Mama się uśmiechnęła. Antek poderwał się z nową energią:
– Ja będę zwiadowcą! Widziałem malinową twierdzę za kompostownikiem!
Zamiast rywalizacji – wspólna misja. Tym razem bez przepychanek, bez okrzyków. Mama pokazywała, jak rozpoznawać dojrzałe maliny po „malinowym połysku”, Jakub pilnował porządku w skrzynkach, a Julka sięgała do gałązek schowanych głęboko w krzakach.
Śmiech wrócił razem z malinami. Antek zbierał do specjalnego słoika „szczególnie jędrne egzemplarze”, a mama opowiadała, jak kiedyś z dziadkiem zrobili syrop malinowy, który miał kolor zachodzącego słońca.
Gdy wrócili na podwórko, babcia spojrzała na pełne kosze.
– I jak? Kto wygrał?
Julka spojrzała na pozostałych i powiedziała:
– Drużyna Malinowa. Wszyscy razem.
Dziadek tylko się uśmiechnął i oznajmił:
– Dwa filmy wieczorem i podwójna porcja naleśników. Dla każdego!
Wieczorem, przy stole pełnym słoików i kubków z kompotem, Julka wpisała do zeszytu:
„Dzielić maliny – nie ludzi. Rywalizacja to świetna sprawa, ale współpraca… to sekret naleśników.”
Antek dopisał, że najlepsze owoce zawsze rosną przy kompostowniku, a Jakub wzniosł toast szklanką kompotu:
– Za najpyszniejszą bitwę, która skończyła się bez strat. No… prawie.
Na werandzie, podczas filmu o dzielnych zwierzakach, każde z nich wiedziało jedno: nic nie smakuje lepiej niż maliny, które zebrali razem.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? To tylko część niezwykłego świata, który tworzę z pasją dla dzieci i rodziców. W moim pierwszym e-booku znajdziesz jeszcze więcej pięknych, wciągających opowieści, które rozbudzają wyobraźnię i uczą wartości!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨
