Niedźwiedź Bruno – Zaginiona sarenka
Pewnego letniego dnia w lesie zapanował niepokój. Zwierzęta zebrały się na polanie, szepcząc do siebie i rozglądając się nerwowo. Bruno, wielki i mądry niedźwiedź, przyszedł, by dowiedzieć się, co się dzieje.
– Co się stało, przyjaciele? – zapytał Bruno, widząc zmartwione twarze zwierząt.
– Mała sarenka Sara zaginęła! – odpowiedziała zajączka Zuzia. – Wyszła na spacer do lasu i nie wróciła na obiad.
Zwierzęta zaczęły szeptać jeszcze głośniej, a niektóre z nich nawet zapłakały. Bruno spojrzał na zebranych i podniósł łapę, żeby uspokoić tłum.
– Nie martwcie się! – powiedział Bruno pewnie. – Zorganizujemy poszukiwania i znajdziemy Sarę. Musimy działać szybko, bo las jest duży, a ona może być przestraszona.
Karol, lis o figlarnym usposobieniu, siedział z boku i uśmiechnął się lekko.
– Naprawdę, Bruno? To tylko sarenka. Na pewno sobie poradzi! – stwierdził Karol, machając łapą lekceważąco. – Jest sprytna i zna las. Po co tyle zamieszania?
Bruno spojrzał poważnie na Karola.
– Karolu, Sara jest jeszcze bardzo młoda i może się bać – odpowiedział Bruno. – Las jest piękny, ale bywa też niebezpieczny. Powinniśmy ją znaleźć, zanim coś złego się stanie.
Karol wzruszył ramionami.
– Ja tam nie mam zamiaru się martwić. Ona sobie poradzi – mruknął i odwrócił się.
Bruno nie zraził się i podzielił zwierzęta na grupy poszukiwawcze.
– Poszukajmy jej w różnych częściach lasu – zadecydował. – Zając Zdzisław i wiewiórka Weronika pójdą w stronę strumienia. Ja pójdę na wzgórza, a Karol… Karol, może jednak dołączysz do nas i poszukasz Sary w gęstwinie drzew?
Karol niechętnie skinął głową.
– No dobrze, już dobrze – westchnął. – Może trochę pomogę, ale jestem pewien, że to strata czasu.
Wszyscy rozeszli się, by rozpocząć poszukiwania. Karol, idąc przez gęsty las, zaczął gwizdać i zaglądać pod krzaki, ale nie przykładał się zbytnio. W pewnym momencie zobaczył piękne jagody rosnące na małej polance.
– O, jagody! Może to nie taka zła wycieczka – mruknął do siebie z uśmiechem.
Karol zaczął zajadać się jagodami, zapominając o wszystkim innym. Kiedy skończył, zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest. Otoczenie wyglądało obco, a ścieżka, którą przyszedł, zniknęła w gęstwinie. Karol rozejrzał się, zaniepokojony.
– O nie… Czy ja się zgubiłem? – powiedział sam do siebie. – To przecież niemożliwe!
Karol próbował iść w kierunku, z którego wydawało mu się, że przyszedł, ale krążył tylko w kółko. Wkrótce stracił orientację i poczuł, jak jego serce bije szybciej.
Nagle usłyszał cichy głos:
– Karolu? To ty?
Karol odwrócił się i zobaczył małą sarenkę Sarę, stojącą nieopodal. Była wystraszona, ale jednocześnie zadowolona, że spotkała kogoś znajomego.
– Sara! – zawołał Karol, podbiegając do niej. – Ty też się zgubiłaś?
Sara skinęła głową, ale uśmiechnęła się lekko.
– Tak, ale cieszę się, że nie jestem już sama – powiedziała. – Może razem uda nam się znaleźć drogę do domu?
Karol, początkowo niechętny do przyznania się, że się zgubił, teraz czuł ulgę, że nie jest sam.
– Tak, masz rację – przyznał Karol. – Poradzimy sobie!
Zaczęli iść powoli, rozglądając się wokół i próbując znaleźć jakieś znajome ślady. Karol zaczął sobie przypominać, co mówił Bruno o tym, jak orientować się w lesie – patrzeć na słońce, słuchać dźwięków strumienia, szukać śladów swoich kroków.
– Posłuchaj, Saro – powiedział Karol. – Spróbujmy znaleźć strumień. Bruno mówił, że jeśli będziemy podążać za jego dźwiękiem, to w końcu trafimy na otwartą polanę.
Sara przytaknęła z entuzjazmem.
– Słyszę szum wody! – zawołała. – To na pewno tam!
Idąc w kierunku dźwięku strumienia, Karol i Sara coraz bardziej się zbliżali do wyjścia z gęstwiny. Rozmawiali, żeby dodać sobie otuchy, a Karol zdał sobie sprawę, jak miło jest mieć kogoś obok, gdy jest się w tarapatach.
– Wiesz co? – powiedział Karol po chwili. – Wcześniej myślałem, że nie ma sensu się martwić, ale teraz widzę, jak ważne jest, żebyśmy zawsze dbali o siebie nawzajem.
Sara uśmiechnęła się szeroko.
– Dziękuję, Karolu – odpowiedziała. – Dzięki tobie nie czuję się już tak bardzo przestraszona.
Wkrótce znaleźli strumień i poszli wzdłuż jego brzegu. Wkrótce dotarli do polany, gdzie czekali na nich Bruno i inne zwierzęta.
– Sara! Karol! – zawołał Bruno, podbiegając do nich. – Cieszymy się, że jesteście cali i zdrowi!
Karol poczuł się zawstydzony.
– Przepraszam, Bruno, że zbagatelizowałem twoje obawy – powiedział Karol. – Teraz wiem, jak ważne jest, żeby dbać o siebie nawzajem. Gdyby nie Sara, kto wie, jak długo bym tam utknął!
Bruno uśmiechnął się ciepło.
– Wszyscy czasem potrzebujemy pomocy, Karolu – odpowiedział Bruno. – I ważne jest, żebyśmy byli gotowi ją sobie nawzajem ofiarować.
Zwierzęta zebrały się wokół Sary i Karola, witając ich z radością. A Karol zrozumiał, że nawet najodważniejszy lis czasem potrzebuje przyjaciół, którzy pomogą znaleźć właściwą drogę.
4 komentarze
Anonim
Bardzo pouczająca bajka
Adam Brykowicz
Dziękuję! 🙂
Monika
Super bajeczka. Moje dzieci uwielbiają Pana bajki.
Adam Brykowicz
Bardzo się cieszę 🙂 Dziękuję za komentarz!