Pączek w pudełku - bajka dla dzieci
Bajki o pieskach,  Piksel i przytulisko

Piksel i przytulisko – 3: Kradzież pączka

Wieczór zaczął się jak każdy inny. Szarość nieba zsunęła się powoli na dachy, latarnie zaczęły mrużyć oczy, a przez ogrodzenie schroniska wpełzł znajomy zapach miasta: mieszanka kurzu, pieczonego chleba i czegoś nieokreślonego, co Gwizdek zwykł nazywać „aromatem wielkiej przygody”. W tle słychać było cichy turkot przejeżdżającego tramwaju, a gdzieś w oddali zaszczekał samotny pies.

Tego wieczoru powietrze było gęstsze niż zwykle. Pachniało nie tylko piekarnią, ale też deszczem, który jeszcze nie spadł. Drobne światła miasta migotały za ogrodzeniem jak małe gwiazdki, które zeszły na ziemię. W schronisku panowała półsenna atmosfera — Piksel leżał z głową opartą o łapy, Lala podgryzała końcówkę starego kocyka, a Tofik drzemał z nosem wtulonym w puszysty ogon.

To właśnie wtedy zza ogrodzenia wychylił się Kamil. Wlazł cicho na skrzynkę stojącą obok płotu i teatralnie przeciągnął się, zerkając na przyjaciół przez pręty.
— Ktoś tu tęsknił za miejską opowieścią? — zapytał z uśmiechem.

Lala natychmiast podskoczyła z budki, roztrącając Tofika, a Gwizdek niemal odruchowo usiadł przy płocie — skrzydła mu aż zadrżały z ekscytacji.
— Dajesz, mów! — ptak był już gotów na wszystko. — O pościgach, o wielkich tajemnicach, o… ciastkach!

Maurycy nie podszedł, ale otworzył jedno oko, nasłuchując. Nawet on lubił opowieści Kamila — choć nigdy by się do tego nie przyznał.

Kamil przysiadł wygodnie na skrzynce i przeciągnął się z teatralnym ziewnięciem.
— Dziś będzie o pączkach.
— Pączkach? — powtórzył Tofik z zainteresowaniem, zrywając się z miejsca. — Ale takich prawdziwych?
— Takich z wiśnią. W piekarni na rogu zostają po zamknięciu. Zawsze jeden–dwa lądują w papierze przy śmietniku. Jeszcze ciepłe. Miękkie jak kotek na poduszce. Kiedyś trafił mi się taki z lukrem, który jeszcze się nie zdążył rozpuścić — aż się kleiło do języka.
— To obrzydliwy obraz — zadrżał Maurycy. — Kotek na poduszce.
— Nie — poprawił go Gwizdek z błyskiem w oku. — To misja. Operacja Pączek rozpoczyna się teraz!
— Potrzebujemy planu — stwierdził Piksel stanowczo.

Na ziemi, między łapkami Lali, powstał rysunek patykiem: kontur piekarni, śmietnik, ulica.
— Gwizdek robi zwiad z powietrza. Tofik czuwa przy rogu. Maurycy, ty odpowiadasz za dywersję zapachową. My z Pikselem przejmujemy cel — mówiła Lala z pasją generała.
— Jaką dywersję?!
— Zamoczymy ci ogon w sardynkowym słoiku. Ludzie będą cię unikać z kilometra.
— Obrzydliwe i skuteczne — mruknął kot z niesmakiem.

Piksel spojrzał na wszystkich i skinął głową.
— Pamiętajcie: bezpiecznie. I żadnych strat. Nawet dla pączka.

Miasto nocą było dziś bardziej wilgotne niż zwykle. Trawniki parowały cicho, asfalt błyszczał jak tafla jeziora. Zwierzęta przemykały między alejkami, chowając się za kontenerami i skrzynkami na gazety.
— Światło to wróg, światło to pułapka! — szeptał Gwizdek dramatycznie, robiąc uniki pod latarnią.
Tofik zatrzymał się nagle przy resztce marchewki.
— Tofik! — syknęła Lala. — To nie czas na przekąski!
— Ale ona tak leżała… i pachniała jak wspomnienie dzieciństwa…

Maurycy skradał się jak cień, choć sapał z niezadowolenia.
— Byłem kotem salonowym. Teraz pachnę sardynkami i chowam się za skrzynką po selerze.
Dotarli na tyły piekarni. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak mówił Kamil. Z wyjątkiem jednego szczegółu.
— Kontener zamknięty — wyszeptał Piksel.
Gwizdek spróbował dziobem podważyć klapę.
— Twarde jak grzbiet encyklopedii!
— Może… miotła! — Lala wskazała rzucony obok kij. — Użyjmy jej jak dźwigni!

Wspólnie próbowali podważyć wieko. Nagle…
Klik.

Otworzyło się tylne okno piekarni.
Cisza. Cień człowieka. Kroki.
Zwierzęta rozpierzchły się jak dym:
— Do krzaków! — syknął Piksel.

Zamarli.
Mężczyzna rozejrzał się leniwie, ziewnął i postawił przy śmietniku duży papierowy worek. Potem wrócił do środka i zamknął okno.

Tofik wysunął się pierwszy.
— Pachnie… bardziej — wyszeptał z błyskiem w oczach.
— Operacja Ewakuacja! — krzyknął Gwizdek.

Piksel i Lala złapali worek i razem pociągnęli go w cień. Maurycy ubezpieczał od tyłu. Kamil pojawił się znienacka, machając ogonem z dumą.
— Zostaliście legendą. Miasto będzie szeptać o waszych czynach.

W schronisku, pod osłoną nocy, worek został otwarty jak skarb. W środku był jeden pączek. Ale jaki!
— To nie pączek. To księżyc w papierze — westchnął Gwizdek.
— To… ciasto z przesłaniem — dodał Tofik.

Podzielili go na pięć części. Każdy dostał po jednym kawałku.
— Smakuje lepiej, niż wygląda — przyznał Maurycy, niechętnie oblizując wąsy.
— To był mój najlepszy występ. Nazwę go: Pączkowy Napad Nocy — oznajmił Gwizdek z dumą.

Piksel patrzył na resztkę swojego kawałka i powiedział cicho:
— Czasem najlepsze rzeczy smakują tylko wtedy, gdy dzielisz je z przyjaciółmi.

Wiatr poruszył papierowym opakowaniem. Pachniało jeszcze słodkością. Ale też czymś więcej.
Pachniało przyjaźnią.

🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!

📖 Podobała Ci się ta bajka? W moich e-bookach znajdziesz wciągające przygody, niezwykłych bohaterów i opowieści, które rozpalą wyobraźnię Twojego dziecka. ✨ Odkryj pełną smoków i odwagi opowieść o Księżniczce Aleksandrze lub rusz w kosmiczną misję z Kosmicznymi Dzieciakami!

💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.

📚 Kup e-booka tutaj

Dziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨


Jak podobała Ci się bajka?

Naciśnij odpowiednią liczbę gwiazdek 🌟

Średnia ocena: 5 / 5. Liczba oddanych głosów: 9

Oddaj pierwszy głos!

Przykro nam, że bajka nie przypadła Ci do gustu 😟

Pomóż nam się poprawić 🚀

Powiedz, czego zabrakło Ci w tej bajce

Jestem założycielem bloga i autorem bajek na bajkidoczytania.online. Po latach tworzenia opowieści "do szuflady" zdecydowałem się regularnie publikować je na blogu. Mam nadzieję, że Ty i Twoje dziecko znajdziecie tu coś dla siebie :)

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *