Błysk i Klakson – 9: W cieniu Alp
Red Bull Ring lśnił w porannym słońcu jak serpentyna wycięta wśród zielonych zboczy. Nad torami unosiła się cisza, którą przerywał tylko świst wiatru z alpejskich szczytów. To właśnie tutaj miał odbyć się przedostatni wyścig sezonu – decydujący o tym, kto będzie miał przewagę przed finałem. Błysk zjechał z przyczepy i rozejrzał się dookoła.— Ale widok. Jakby ścigać się po pocztówce — powiedział z uśmiechem.— Tylko że ta pocztówka zjada opony szybciej niż ty pizzę w Bolonii — mruknął Klakson, przeglądając dane. — Wzniesienia, ostre hamowania, duże obciążenie. Musimy przemyśleć strategię. Usiedli razem pod rozłożonym namiotem serwisowym. Klakson rozłożył mapę toru i notatki z poprzednich sezonów.— Dwa pitstopy to bezpieczne rozwiązanie,…
Błysk i Klakson – 8: Presja lidera
Hungaroring był torem przypominającym labirynt – ciasny, pełen zakrętów, techniczny i wymagający. Dla wielu kierowców – największe wyzwanie sezonu. Ale dla Błyska był to pierwszy wyścig jako lider klasyfikacji generalnej. I czuć to było w każdym jego reflektorze. Już od wjazdu na tor czekała na niego grupa dziennikarzy: mikrofony, flesze, gratulacje, pytania. Każdy chciał znać jego strategię, zdanie, opinię. Klakson stał z boku z kartką w zderzaku, próbując dopisać coś do ustawień zawieszenia. Nikt go o nic nie zapytał. I choć nie powiedział ani słowa, czuł się… przezroczysty. — Wszyscy znowu patrzą na mnie jak na gwiazdę — rzucił wieczorem Błysk, leżąc w garażu z chłodzącym wentylatorem przy silniku. —…
Błysk i Klakson – 7: Ryzykowna jazda
Tor Spa-Francorchamps w Belgii był jednym z tych miejsc, gdzie nawet asfalt miał swoje humory. Zmienna pogoda, nagłe podmuchy wiatru i zakręty wygięte jak serpentyny sprawiały, że nawet najlepsi kierowcy jechali tu z respektem. Błysk był podekscytowany. Klakson – trochę mniej. Patrzył, jak inne zespoły rozkładają ogromne namioty, testują systemy telemetryczne, dyskutują z inżynierami przez zestawy słuchawkowe, których sam nie potrafiłby nawet podłączyć. On miał tylko swoją skrzynkę z narzędziami, kilkanaście karteczek z notatkami i garść intuicji. Czuł się jak ktoś, kto na olimpiadę przyjechał z zeszytem w kratkę i ołówkiem HB. — Wszystko gra? — zapytał Błysk, widząc, że jego mechanik jest dziś jakiś cichszy. — T-tak, tylko… inni…
Błysk i Klakson – 6: Powitanie wśród najlepszych
Tor Silverstone nie przypominał żadnego miejsca, w którym wcześniej byli. Wszystko było większe: trybuny, boksy, ekipy, a nawet kawa w automacie pachniała jak dla mistrzów świata. To tutaj zaczynała się wyścigowa elita – a teraz, oficjalnie, należeli do niej Błysk i Klakson. — Wiesz, czuję się trochę… jakbym wracał do szkoły po przerwie, ale wszyscy inni już dorośli — rzucił półżartem Błysk, rozglądając się po padoku.— A ja się czuję jak traktor w salonie wystawowym — odparł Klakson, poprawiając czapkę z logiem ich zespołu. — Ale przynajmniej jesteśmy razem. Wśród eleganckich maszyn i błyszczących lakierów nagle podjechało auto, które nie błyszczało najbardziej, ale miało w sobie coś… skupionego. Zatrzymało się…
Błysk i Klakson – 5: Zakręt prawdy
Tor Mugello rozlewał się po włoskich wzgórzach jak asfaltowa serpentyna. Długa prosta przypominała język węża, a zakręty wykręcały się tak ciasno, jakby projektował je ktoś, kto naprawdę kocha niespodzianki. Błysk spojrzał na tor z zachwytem. — To miejsce… ma w sobie wszystko. Prędkość, rytm, elegancję. — I bardzo śliską nawierzchnię na wirażu numer sześć — mruknął Klakson, wertując notatki i dane pogodowe. — Uważaj tam. To był ważny dzień. Wyścig eliminacyjny. Zwycięzcy mieli trafić do wyścigowej elity — tam, gdzie Błysk kiedyś był królem. Teraz miał drugą szansę. W padoku panowało napięcie. Wszyscy przygotowywali się w skupieniu… aż pojawił się on. Zgrywus. Lśniący, pewny siebie bolid z ciemnymi szybami, przyklejonym…
Błysk i Klakson – 4: Przypomnieć sobie cel
Tor Sachsenring rozciągał się wśród zielonych pagórków jak srebrna wstążka. Zakręty przypominały pętle, które tylko najlepsi potrafili rozplątać. Dla Błyska był to pierwszy powrót na tak profesjonalny tor, odkąd zniknął z wyścigowej elity. — No proszę… Sachsenring — westchnął z nostalgią. — Kiedyś znałem tu każdy centymetr. — A teraz? — zapytał Klakson, parkując z boku. — Teraz… znów muszę się ich nauczyć — odpowiedział cicho Błysk. Wokół nich panował ruch jak w mrowisku. Zespoły rozstawiały ogromne namioty z laptopami, monitorami i ekipą na dziesięć aut. Klakson, z kluczem wystającym z kieszeni i skrzynką z naklejką „Klakson – Naprawy od ręki”, wyglądał jak ktoś, kto pomylił zawody z festynem. —…
Błysk i Klakson – 3: Błoto, dym i determinacja
Na skraju czeskiej wsi, między stodołą a lasem pełnym kruków i krzaków malin, znajdował się tor wyścigowy, który… ledwie przypominał tor. Krzywe barierki, nierówna nawierzchnia i błoto, błoto wszędzie – jakby ktoś specjalnie wylewał je wiadrami. Błysk zatrzymał się na końcu ścieżki prowadzącej do padoku i uniósł maskę w geście rezygnacji.— To ma być tor? To raczej boisko do zapasów… dla traktorów. Klakson podjechał powoli, chłonąc widok.— Widzisz te koleiny? Tu trzeba będzie podnieść zawieszenie. I zmniejszyć ciśnienie w oponach. Ślisko jak na kiszonej kapuście. — To nie derby błotne, Klakson. Ja jestem wyścigówką, nie amfibią.— Ale serio… czemu w ogóle tu startujemy? Przecież to wygląda jak wiejska potyczka na…
Błysk i Klakson – 2: Próba toru
Słońce dopiero zaczynało wschodzić, gdy Błysk i Klakson wtoczyli się na tor wyścigowy w Poznaniu. Dla Błyska była to codzienność – znał zapach asfaltu, dźwięk silników, odgłos opon sunących po zakrętach. Dla Klaksona… to była pierwsza taka chwila w życiu. Klakson zatrzymał się przy boksach, rozglądając się z szeroko otwartymi reflektorami. Wszystko tu pachniało szybkością: bandy, pachołki, linie na asfalcie. Gdzieś daleko słychać było silnik rozgrzewającego się bolidu. Traktor przełknął śrubkę, którą trzymał w zębach. — Wszystko w porządku? — zapytał Błysk, podjeżdżając bliżej. — T-tak… tylko… trochę się nie spodziewałem, że to wszystko takie… wielkie — odpowiedział Klakson, nie odrywając wzroku od toru. Błysk zaśmiał się. — Przyzwyczaisz się.…
Błysk i Klakson – 1: Spotkanie pod podnośnikiem
Na jednej z bocznych, zakurzonych dróg bajkowej Europy pędziło auto, którego nazwa niegdyś była na ustach wszystkich. Błysk – najszybsza wyścigówka sezonu sprzed dwóch lat – mknął przed siebie bez celu, zostawiając za sobą jedynie kurz i wspomnienia. Nie był już taki jak dawniej. Błysk nie błyszczał jak kiedyś. Trochę przygasł – nie z powodu braku prędkości, lecz braku… sensu. Jeździł od miasta do miasta, szukając emocji tam, gdzie już ich nie było. Z wyścigu na wyścig tracił nie tylko sekundy, ale i wiarę, że jeszcze kiedyś poczuje to, co kiedyś nazywano pasją. Tego dnia nie wystartował w kolejnym wyścigu, choć był faworytem. Tłumaczył wszystkim, że nie miał ochoty, że…



























