U Szymańskich – Afryka
W malutkim pokoju na piętrze, gdzie każda zabawka kryła w sobie niezwykłe historie, Antek, Julka i Jakub postanowili, że tego dnia przygoda zabierze ich do świata dzikich zwierząt. Natchnieni książką o safari, którą czytali wieczorem, wpadli na pomysł, że ich pokój na jeden dzień zamieni się w afrykańską sawannę.
Poranne słońce malowało złote pasma na podłodze, a w pokoju zapanował ruchliwy klimat przygotowań. Julka, z talentem do tworzenia niesamowitych rzeczy z niczego, szybko przemieniła szary koc w wielkiego słonia, a zielone koszulki w bujne trawy sawanny. Antek skonstruował z kartonowych pudełek i drewnianych klocków tajemniczą jaskinię, w której miała mieszkać rodzina surykatek. Jakub, najmłodszy z rodzeństwa i niestrudzony odkrywca, wyposażony w lornetkę zbudowaną z rolki po ręcznikach papierowych, ogłosił się strażnikiem sawanny, który będzie pilnował porządku i bezpieczeństwa wszystkich zwierząt.
– Dzisiaj będziemy odkrywcami! – zawołał Antek, wkładając na głowę beżowy kapelusz przypominający te noszone przez badaczy. – Musimy zbadać, co się dzieje na sawannie i upewnić się, że wszystkie zwierzęta czują się dobrze.
Julka, chwytając za rękę Jakuba, dodała:
– A może przy okazji znajdziemy ukryty skarb? Przecież każda sawanna kryje w sobie tajemnice.
Zadaniem Julki było namalowanie na twarzach braci wzorów przypominających maski plemienne, by mogli lepiej wczuć się w rolę odkrywców. Pomysłowy jak zawsze Antek zbudował z krzeseł i koców namiot, który miał służyć jako ich baza wypadowa.
Pierwszym celem trojga odkrywców było odwiedzenie mieszkających na sawannie surykatek. Julka, która od dawna była zafascynowana tymi małymi, uważnymi zwierzętami, przemieniła rękawiczki i skarpetki w czujne surykatki, stojące na tylnych łapkach. Każda z wpatrywała się w dal, aby w razie niebezpieczeństwa ostrzec swoje stado.
– Surykatki są jak mali strażnicy sawanny – wyjaśnił Antek, wertując książkę o zwierzętach. – Zawsze dbają o to, aby ich rodzina była bezpieczna. Przyjrzyjmy się, jak organizują wartę.
Dzieci, podążając za Antkiem, weszły do jaskini, gdzie pozostałe surykatki były skupione na wzajemnej opiece i pracy zespołowej. Jakub, przybierając na chwilę rolę strażnika, zaczął obserwować otoczenie przez lornetkę. Po chwili udał, że ostrzega pozostałe surykatki przed zbliżającymi się drapieżnikami.
– Hej, może my też powinniśmy stworzyć system ostrzegawczy, tak jak surykatki! – zaproponowała Julka. – Kiedy jedno z nas zobaczy coś niezwykłego, może dać znać reszcie.
Zainspirowane dzieci postanowiły, że ich misją będzie teraz ochrona jaskini przed drapieżnikami – pluszowymi zabawkami, które Julka i Antek porozkładali po pokoju. Każde z dzieci miało po kolei obejmowało wartę na stanowisku obserwatorskim, a atak drapieżników odpierali dzięki współpracy i szybkiemu informowaniu się nawzajem o potencjalnym zagrożeniu.
Po udanej obronie jaskini, dzieci zorganizowały małą ucztę na cześć surykatek, serwując na papierowych talerzykach przekąski przygotowane z klocków. Tak przygotowanymi potrawami podzieliły się ze swoimi nowymi beżowymi przyjaciółmi.
Gdy słońce stało już wysoko na niebie, Antek, Julka i Jakub nadal pełni entuzjazmu, natknęli się na stado słoni. Zbudowane z poduszek słonie pasły się spokojnie na kocykowej bujnej trawie.
– Patrzcie, jakie olbrzymy! – zawołał Jakub, podchodząc bliżej z ostrożnością godną prawdziwego odkrywcy.
Antek, jako samozwańczy ekspert od sawanny, zaczął opowiadać swoje historie, aby przybliżyć rodzeństwu życie tych majestatycznych zwierząt.
– Słonie to niezwykle inteligentne stworzenia – zaczął poważnym tonem. – Potrafią okazywać uczucia takie jak radość, smutek, a nawet odczuwać żałoba. I wiecie co? Każde stado prowadzone jest przez najstarszą i najmądrzejszą samicę – wskazał na największą poduszkę, która odgrywała rolę słonicy matki.
Julka, zainspirowana słowami brata, podeszła do matki stada i delikatnie ją pogłaskała.
– Czy możemy się z nimi zaprzyjaźnić? – spytała, patrząc w oczy słonicy.
– Oczywiście, że tak. Ale musimy im pokazać, że chcemy dla nich dobrze – odpowiedział Antek, a jego twarz rozjaśnił uśmiech.
Jakub, nie chcąc być gorszy, wyciągnął znikąd blok zielonych karteczek, które mocą swojej wyobraźni przemienił w soczyste liście i podał przysmak stojącemu najbliżej niego słoniątku.
– Słonie uwielbiają jeść liście i gałązki. W rzeczywistości jedzą prawie cały dzień, aby się nasycić – powiedział Antek, pomagając Jakubowi w karmieniu.
W tym momencie Julka wpadła na pomysł, aby zorganizować dla słoni kąpiel błotną. Dzieci pryskały wodą z pistoletów wodnych i moczyły skórę słoni.
– To dla nich jak spa! Słonie kochają błoto, bo pomaga im ochłodzić się w gorące dni i chroni ich skórę przed słońcem oraz insektami – wytłumaczył Antek.
Po kąpieli, gdy słońce zaczęło zachodzić nad ich domową sawanną, Julka, Antek i Jakub usiedli obok stada słoni i podziwiali wspólnie zachód słońca.
– To była świetna zabawa – stwierdził Antek, obejmując rodzeństwo. – A nasi nowi ogromni przyjaciele pokazali nam, jak ważna jest rodzina i wzajemna opieka.
Kiedy słońce zaszło, rodzeństwo Szymańskich usiadło wokół obozowego ogniska stworzonego z małej biurkowej lampki, aby podzielić się wrażeniami ze swoich przygód.
– Dzisiejszy dzień był pełen atrakcji! – stwierdził Antek, udając, że piecze kiełbaski nad ogniem.
– A najlepsze jest to, że jutro możemy przeżyć je jeszcze raz albo wymyślić nowe – dodała z uśmiechem Julka, przytulając do siebie pluszowego lwa, który był jej wiernym towarzyszem przez cały dzień.
– Albo możemy znaleźć ten ukryty skarb! – dodał z nadzieją Jakub, już planując kolejne ekspedycje.
I tak, z głowami pełnymi planów na następne dni, rodzeństwo Szymańskich zasnęło pod wielką kocową kopułą, marząc o dalszych przygodach na afrykańskiej sawannie. Ich wyobraźnia po raz kolejny zmieniła zwykły pokój w kraj pełen dzikich zwierząt i niesamowitych przygód.