
U Szymańskich – Biegun północny
Pogoda za oknem nie dopisywała. Mimo wiosny w powietrzu czuć było zimny klimat, a silny wiatr jedynie potęgował to wrażenie. W domu Szymańskich było za to ciepło i przytulnie – może nawet zbyt ciepło, bo dzieci zaczęły się już nudzić.
Julka siedziała na dywanie i nieco tęskniąc za ich zimowymi przygodami rysowała mroźny krajobraz: igloo, zorza polarna, pingwin w szaliku. Jakub leżał na brzuchu, wertując książkę o Arktyce, a Antek zawinięty w koc turlał się z nudów po podłodze jak naleśnik.
– Ej, tu jest napisane, że w 1958 roku naukowcy przejechali biegun północny pod lodem! – rzucił Jakub.
– A ja bym przeleciał nad nim dronem i zrzucał opakowania z pizzą – odpowiedział Antek, który właśnie wymyślił nowy sposób dostarczania jedzenia.
Julka nie odpowiadała – właśnie kończyła rysować śnieżną jaskinię, z której wystawała łapka niedźwiedzia polarnego.
Nagle Antek coś zauważył.
– Ej! Co to jest? – zapytał, podnosząc kopertę, która leżała wsunięta pod drzwi ich pokoju.
Na kopercie widniał wielki napis:
EKSPEDYCJA BIEGUN 12. PILNE! SYGNAŁ SOS ZE STACJI NIEDŹWIEDŹ!
Dzieci spojrzały po sobie z szeroko otwartymi oczami. Julka otworzyła kopertę. W środku była kartka z roztrzęsionym pismem:
Zamieć odcięła nas od świata. Zaginęliśmy. Temperatura spada. Potrzebna pomoc. Tylko najodważniejsi zdołają nas odnaleźć. – Stacja Niedźwiedź
Pod spodem narysowany był mały niedźwiedź z opaską ratunkową.
– To… to przecież nasz miś Polarek! – rozpoznał Antek. – To on wysłał wiadomość!
– To wygląda na bardzo poważną sytuację – powiedział Jakub z powagą badacza. – Musimy zorganizować ekspedycję ratunkową.
– Nie mamy wyjścia – zgodziła się Julka. – Biegun północny wzywa.
Dzieci natychmiast zabrały się do roboty. Pokój dziecięcy zamienił się w bazę wypadową ekspedycji polarnej.
– Musimy się odpowiednio ubrać – zarządziła Julka. – To wyprawa ekstremalna.
W kilka chwil każde dziecko miało na sobie ciepłą bluzę, czapkę, szalik i gogle ochronne – czyli ihc okulary przeciwsłoneczne z górskich wypraw. Antek przyczepił sobie sznurek do dużego pudła po odkurzaczu i ogłosił:
– To są moje sanki transportowe. Turbo-ślizgacz 3000. Ma zasięg do kuchni.
Jakub przygotował specjalny zestaw badacza: plastikowy termometr, zabawkową lupę i kompas z zestawu podróżnika.
– Będę meteorologiem i naukowcem. Może nawet znajdę zorzę polarną!
Julka, jako najbardziej zorganizowana, została dowódczynią ekspedycji i główną kartografką. Przygotowała mapę domu zamienioną w lodową krainę:
– korytarz – pole lodowe z pęknięciami,
– salon – miejsce gdzie panuje śnieżna zamieć.
– Ruszamy o 14:00. Zabieramy dodatkowe ciastka na wypadek problemów ii latarkę. Na wyprawie nie ma miejsca dla maruderów – oznajmiła z powagą Julka.
– Jestem gotów! – zawołał Antek, wskakując do pudła. – Startuję sanie!
Jakub poprawił czapkę i przytulił termometr.
– Temperatura w bazie: ciepło jak w bucie. Ale na zewnątrz? Sprawdźmy.
Ekspedycja ruszyła z werwą. Dzieci przeszły przez próg pokoju, który od tej chwili był oficjalną granicą strefy ekstremalnego chłodu.
Na podłodze leżały poduszki – lodowe kry – a przestrzenie między nimi to niebezpieczne szczeliny.
– Uwaga! Jedna kra pęka! – krzyknął Jakub, przeskakując dwie poduszki naraz. – Musimy iść w pojedynkę!
Antek ciągnął swoje pudło przez dywan, sapiąc teatralnie.
– Tu jest ślisko! Moje turbo-sanki ciąglę się ślizgają!
Julka zatrzymała wszystkich przed wielkim kocem rozwieszonym na dwóch krzesłach – to była zamieć śnieżna.
– Wchodzimy do strefy zamieci. Nie zatrzymujcie się. I pamiętajcie: trzymajcie się razem!
W środku koca było ciemno. Tata z ukrycia włączył mały wentylator z zimnym nawiewem. Tkanina poruszyła się, a dzieci poczuły prawdziwy wiatr arktyczny.
– Łohooo! – pisnął Antek. – To działa! Jesteśmy w zamieci!
– Kierunek: na północny regał! – zawołała Julka, zerkając na swoją mapę.
Dzieci przebrnęły przez kocową burzę i dotarły do końca salonu. Przed nimi – ciemna przestrzeń między fotelem a ścianą.
Julka wskazała palcem.
– Tam… tam może być Stacja Niedźwiedź.
Przed dziećmi roztaczała się lodowa pustynia – ciemny zakątek między fotelem a ścianą, zasłonięty narzutą, z poduszką wystającą jak zaspa śnieżna. To musiała być Stacja Niedźwiedź.
Julka spojrzała na mapę.
– Zgodność współrzędnych: sto procent. To tutaj – potwierdziła z powagą.
– Temperatura: bardzo zimno. Aż parzy w nos – dodał Jakub, mierząc termometrem powietrze.
Antek kucnął przy wejściu do jaskini. – Idę pierwszy! Jak coś mnie porwie, to przynajmniej będzie to bohaterstwo.
Wsunął się pod koc i po chwili zawołał:
– Widzę go! Miś Polarek! Ale… coś jest nie tak!
Reszta ekspedycji natychmiast ruszyła za nim. W środku było cicho i ciemno, tylko z małej latarki Jakuba biło światło.
W kącie leżał Miś Polarek, lekko przykurzony, owinięty w kawałek białej serwetki. Obok niego – miniaturowy „namiot badawczy” zrobiony z papieru i patyczków, mały termometr z klocków i notatka:
Stacja opustoszała. Zostałem sam. Temperatura spada. Proszę o pomoc.
Julka wzięła misia na ręce i otuliła kocem.
– Polarek, jesteś uratowany. Zgłosimy twoją lokalizację do bazy.
Jakub znalazł obok kopertę z napisem: Otworzyć tylko po uratowaniu misia.
W środku była mapa z trasy ekspedycji, narysowana zupełnie innym stylem. W rogu widniał podpis:
Dla przyszłych odkrywców – Mama i Tata, 2015
– To… to ich wyprawa z przed lat! – szepnęła Julka.
– Oni też tu byli?! – Antek wyglądał na oszołomionego. – To znaczy, że jesteśmy… drugą generacją?
Jakub spojrzał na mapę.
– I teraz my dopisaliśmy swoją historię.
Ekspedycja z trudem przedarła się przez śnieżną zamieć, tym razem ostrożnie, niosąc polarnego misia jak najcenniejszy ładunek.
Gdy tylko dotarli do pokoju, Julka rozłożyła mapy, Jakub przygotował notatki, a Antek położył Misia na poduszce i przykrył ciepłym szalikiem.
– Uratowany. Odzyskany. Odmrożony – podsumował z dumą.
W tym momencie do pokoju weszła mama z tacą. Na niej – trzy kubki gorącej czekolady z piankami i bitą śmietaną. Za nią tata niósł coś jeszcze: rulonik związaną wstążką.
– Za uratowanie Misia i przeprowadzenie jednej z najlepszych ekspedycji w historii naszej rodziny… wręczamy wam nagrodę – ogłosił uroczyście.
Julka rozwinęła rulon. Na kartce widniało:
Kupon Ekspedycyjny: Uprawnia do wyboru filmu polarnego i nieograniczonego przytulania się pod kocem.
– Hurra!!! – wykrzyknęli wszyscy.
Godzinę później cała rodzina siedziała razem na kanapie, owinięta w koce, popijając czekoladę i oglądając bajkę o niedźwiedziach polarnych.
Antek wtulił się w Polarka, który razem z nimi patrzył na ekran.
– Ciekawe, czy ktoś naprawdę odnajdzie kiedyś taką stację – mruknął przez ziewnięcie.
– Może to my ją kiedyś zbudujemy – odpowiedziała Julka, patrząc na starą mapę.
Jakub zamknął swój notatnik i dodał:
– Już mamy plan. I mapę. I doświadczenie.
Mama i tata spojrzeli na siebie z uśmiechem. Bo choć wyprawa odbyła się bez wychodzenia z domu, to zostawiła po sobie prawdziwe wspomnienie – takie, które rozgrzewa serce, nawet w najzimniejszy dzień.
🚀 To już koniec tej historii… ale to nie koniec przygód!
📖 Podobała Ci się ta bajka? To tylko część niezwykłego świata, który tworzę z pasją dla dzieci i rodziców. W moim pierwszym e-booku znajdziesz jeszcze więcej pięknych, wciągających opowieści, które rozbudzają wyobraźnię i uczą wartości!
💛 Kupując e-booka, wspierasz moją twórczość i pomagasz mi dalej tworzyć darmowe bajki dla wszystkich! Dzięki temu ten blog może istnieć i dostarczać radość dzieciom każdego dnia.
📚 Kup e-booka tutajDziękuję, że jesteś częścią tej bajkowej podróży! 🌟✨
