U Szymańskich – Dzień superbohaterów
W domu Szymańskich trwał wrześniowy, deszczowy dzień. Niebo było pokryte ciężkimi, szarymi chmurami, a krople deszczu bębniły o szyby, wypełniając dom spokojnym szumem. Julka, Jakub i Antek siedzieli na kanapie w salonie, znudzeni i rozczarowani, że nie mogą wyjść na dwór.
– Nudno jak w kisielu – westchnął Jakub, bawiąc się rogiem koca.
– Moglibyśmy porobić coś fajnego w domu – zasugerowała Julka bez przekonania, patrząc na spływające po oknie krople.
– Ale co? – zapytał Antek, przewracając oczami. Graliśmy już we wszystkie gry, wszystkie książki przeczytaliśmy…… A filmy są za krótkie.
– Chwileczkę… – Julka uniosła palec. – A co, gdybyśmy… stali się superbohaterami?!
– Superbohaterami? – zapytał Jakub, podnosząc brew. – Jak niby?
– Przecież mamy mnóstwo rzeczy, z których możemy zrobić kostiumy! – wyjaśniła Julka z zapałem. – Każdy z nas wybierze swoje supermoce i zrobimy własne stroje!
– Tak! – zawołał Antek, zeskakując z kanapy. – Zostanę… Mega-Człowiekiem! Moje supermoce to superszybkość i megasiła!
– Świetny pomysł! – zgodził się Jakub, który zaraził się entuzjazmem od pozostałych. – A ja będę… Kapitanem Ciemności! Będę widział w ciemnościach i potrafił się kamuflować!
Julka zastanowiła się przez chwilę, a potem powiedziała z uśmiechem:
– A ja będę… Władczynią Wiatru! Będę potrafiła kontrolować wiatr i latać!
Dzieci szybko pobiegły do swojej szafy, żeby zacząć poszukiwania materiałów na kostiumy. W ciągu kilku minut cały dom wypełnił się hałasem przesuwanych pudeł, szelestem tkanin i okrzykami.
– Gdzie jest ten stary koc w gwiazdki?! – krzyknął Jakub wyraźnie podekscytowany.
– A widzieliście moją pelerynę z zeszłorocznego karnawału? – dopytywała Julka.
– Może być trochę za duża, ale nic to! – powiedział do siebie Antek, wyciągając koszulkę taty..
Po kilkudziesięciu minutach intensywnej pracy, podczas których cięły, darły, kleiły i spinały zszywkami, dzieci stanęły przed lustrem, gotowe zaprezentować swoje kostiumy.
Pierwszy wystąpił Antek jako Mega-Człowiek. Na głowie miał czapkę z daszkiem, którą przekręcił tyłem do przodu. Na szyi zawiesił wielką pelerynę z prześcieradła, a na nogi włożył czerwone skarpetki naciągnięte do kolan. Na koszulce taty narysował markerem wielkie „M”, a całość dopełnił czerwonymi, gumowymi rękawicami ogrodowymi.
– Oto Mega-Człowiek! – zawołał, robiąc kilka podskoków i przysiadów. – Jestem najszybszy i najsilniejszy w całym wszechświecie!
Jakub wystąpił jako Kapitan Ciemności. Na twarzy miał maskę zrobioną z papierowej torebki, w której wyciął dziury na oczy i którą ozdobił ciemnymi plamami. Na ramiona zawiesił czarny koc w gwiazdki, który powiewał za nim jak peleryna. U pasa przymocował latarkę.
– Jestem Kapitan Ciemności! – ogłosił groźnym głosem. – Potrafię widzieć w ciemnościach, a latarkę mam tylko po to, żeby was oślepić!
Na końcu wystąpiła Julka jako Władczyni Wiatru. Miała na sobie kolorową tunikę mamy, przepasaną paskiem z ręcznika, a na głowie srebrny diadem zrobiony z folii aluminiowej. Jej peleryna była wykonana z jedwabnego szala, który falował, gdy Julka biegała po pokoju.
– Ja jestem Władczynią Wiatru! – powiedziała, unosząc ręce i udając, że przywołuje wiatr. – Mogę przemieszczać się z prędkością burzy i latać ponad chmurami!
– A teraz superbohaterowie, czas na misję! – zarządził Jakub, zmieniając głos na poważny. – Nasze miasto jest w niebezpieczeństwie! Musimy je ocalić!
– Co się stało, Kapitanie Ciemności? – zapytał Antek.
– Złe moce porwały naszą ukochaną maskotkę… Świnkę Florkę! – ogłosił Jakub z dramatyzmem. – Musimy ją uratować, zanim zostanie uwięziona na zawsze w lochu!
Julka zaklaskała w dłonie. – Ale jak ją znajdziemy? Potrzebujemy wskazówek!
– Zaczniemy od kuchni! – zadecydował Jakub. – Tam ostatnio widziano Świnkę Florkę, kiedy jadła kolację.
Superbohaterowie pobiegli do kuchni, w której śniadaniu wciąż był lekki bałagan.
– Rozglądajcie się, może znajdziemy jakieś ślady – poleciła towarzyszom Władczyni Wiatru.
Antek zaczął przeszukiwać szafki, Jakub otworzył lodówkę, a Julka zajrzała za zasłonki.
– Patrzcie! – krzyknął Antek, znajdując kawałek różowego materiału. – To musi być kawałek sukienki Świnki Florki!
– Dobra robota, Mega-Człowieku! – pochwalił go Jakub. – Ale to znaczy, że musiała tutaj być.
Julka nagle podniosła wzrok.
– A co, jeśli ukryła się w… pralni? Tam jest ciemno i jest mnóstwo zakamarków, w których można się schować lub nawet zgubić.
Dzieci ruszyły do pralni. Drzwi były lekko uchylone, a w środku panowała ciemność.
– To miejsce dla mnie – powiedział Kapitan Ciemności, zapalając latarkę. – Nie martwcie się, przeszukam ten obszar!
– Ostrożnie! To może być pułapka… – ostrzegła tajemniczo Julka.
Jakub ostrożnie wszedł do środka, oświetlając pomieszczenie latarką.
– Widzę coś… to coś dziwnego! – zawołał przerażony, wskazując palcem na stos prania. – Chyba coś się tam poruszyło.
Antek szybko do niego dołączył.
– Może to złe moce! – stwierdził, naciągając plastikowe rękawice.
Julka, śmiejąc się cicho, podeszła bliżej.
– To tylko nasza stara koszula – zaśmiała się. – Ale czekajcie, tam w rogu coś błyszczy.
– Tak! – krzyknął Antek, wznosząc pięść do góry. – To jest złota klamra, którą Świnka Florka miała na swojej sukience.
– To musi być wskazówka! Podążajmy dalej. – Julka nie kryła ekscytacji, kiedy ich zabawa przerodziła się w prawdziwe poszukiwania.
Dzieci wróciły do salonu i zauważyły, że na podłodze leżą złote cekiny. Ich ślad prowadził po schodach w kierunku…
– Wiem, gdzie jest nasz cel! – zawołał Jakub. – Sypialnia rodziców!!
Szybko wbiegli po schodach i wskoczyli do sypialni. Tam, na łóżku, leżała Świnka Florka, a obok niej… tata, śmiejący się pod nosem.
– Tata! – krzyknęła Julka. – To ty byłeś tym złym?!
– Może nie aż tak złym, jak myślicie – zaśmiał się tata, podnosząc Świnkę Florkę. – Podsłuchałem, że superbohaterowie szukają tej cennej maskotki, więc postanowiłem się trochę pobawić i stworzyć dla was prawdziwe wyzwanie.
– I naprawdę nas wystraszyłeś! – dodał Jakub z udawaną powagą, choć kąciki jego ust drżały. – Myśleliśmy, że będziemy musieli walczyć z całym gangiem złoczyńców!
– Ale udało wam się! – Tata wręczył dzieciom Świnkę Florkę. – Uratowaliście ją i miasto jest bezpieczne dzięki wam, superbohaterowie!
– Hurra! – zawołał Antek, podskakując z radości. – Jesteśmy najlepszym zespołem!
– Władczyni Wiatru, Kapitan Ciemności i Mega-Człowiek – powiedziała Julka, podnosząc ręce, jakby zarządzała wiwaty tłumu. – Nikt nas nie pokona!
Tata spojrzał na ich kolorowe kostiumy i uśmiechnął się szeroko.
– No dobrze, superbohaterowie. A teraz, co powiecie na zasłużoną nagrodę za waszą dzisiejszą misję?
– Co to za nagroda? – zapytał Jakub, szeroko otwierając oczy.
– Co powiecie na… superbohaterski deser? – Tata mrugnął okiem i wskazał na schody prowadzące do kuchni. – Czekoladowy pudding z bitą śmietaną dla każdego obrońcy sprawiedliwości!
Dzieci nie potrzebowały więcej zachęty. Szybko pobiegły do kuchni, gdzie czekały na nie miski pełne czekoladowej rozkoszy. Julka, Jakub i Antek śmiali się, jedząc deser i wspominając swoją dzisiejszą przygodę.
– To był naprawdę superdzień! – powiedział Antek z pełnymi ustami. – Musimy częściej robić takie akcje!
– Zgadzam się – dodał Jakub, wycierając usta rękawem peleryny. – Kapitan Ciemności zawsze gotów do akcji!
– A ja już myślę, co zrobimy następnym razem – powiedziała Julka, uśmiechając się tajemniczo.
– Cokolwiek to będzie, będzie równie niesamowite – podsumował tata, klepiąc dzieci po ramionach. – Bo nie ma lepszego zespołu superbohaterów niż wy!
I tak, superbohaterski dzień zakończył się smacznym deserem, śmiechem i planami na kolejne przygody. Choć deszcz wciąż bębnił o szyby, dla Julki, Jakuba i Antka był to jeden z najbardziej ekscytujących dni tej jesieni.