
U Szymańskich – Wielki wyścig
Deszcz bębnił w okna, a dzieci Szymańskich rozłożyły się po salonie jak auta w garażu: bezczynne, lekko znudzone i gotowe na iskierkę pomysłu. Iskierka przyszła od Antka.
– Mamy przecież zdalniaki! – zawołał, wyskakując spod stołu. – Zróbmy prawdziwy wyścig! Taki z torem, skoczniami i tankowaniem!
– I z dekoracjami – dodała natychmiast Julka, już widząc oczami wyobraźni chorągiewki, banery i flagi.
– I z pomiarem czasu – dopowiedział Jakub, który nie uznawał zabaw bez chociażby jednego wykresu.
– Czyli? – upewnił się Antek.
– Zrobię stoper z mojego zegarka i tablicę wyników z kartonu.
Dzieci natychmiast zabrały się do planowania. Julka zajęła się torem – rozwijała taśmę malarską, rysowała znaki, a przy okazji wpadła na pomysł, by przygotować też dekoracje i oficjalny regulamin zawodów.
Jakub zadeklarował, że przejmie rolę sędziego – ustawi stoper, zrobi tablicę wyników i będzie skrupulatnie mierzyć czasy każdego przejazdu. Antek, jak zwykle najbardziej entuzjastyczny, ogłosił się odpowiedzialnym za testowanie przeszkód, wykonywanie skoków i… radzenie sobie z ewentualnymi katastrofami.
Prace ruszyły błyskawicznie.
Julka rozciągnęła taśmę malarską w długie serpentyny między kanapą a drzwiami. Przy kuchennym progu powstała „strefa tankowania” z kubeczków po jogurcie. Na środku pokoju – ogromny zakręt z pudełek po butach.
– Zakaz jazdy wstecz – napisała na jednej z karteczek i przykleiła ją do lampy.
Jakub ustawił na stoliku stoper i stworzył tablicę wyników z wielkimi cyframi, w których można było dopisywać czasy przejazdu suchym flamastrem.
– Będą dwie rundy: czasówka i finał drużynowy – ogłosił, przyklejając na ścianie harmonogram wyścigu.
Tymczasem Antek zajął się najważniejszym: skocznią.
– Uwaga! Testuję skok z poduszki! – krzyknął, ustawiając swój pojazd – „Piorun z Baniek” – na końcu rampy z książek.
Auto wystrzeliło, przeleciało kawałek powietrzem i… zniknęło w zakamarku pod fotelem.
– Rekord! Czterdzieści siedem centymetrów! – zakrzyknął z dumą.
Każde z dzieci przygotowało swój pojazd z takim zaangażowaniem, jakby szykowało się na prawdziwe mistrzostwa. Julka nazwała swój samochód Różowy Błysk 22 i ozdobiła go gwiazdkami z papieru oraz naklejką z delfinem, która – jak twierdziła – miała przynosić szczęście na zakrętach. Jakub postawił na prostotę i precyzję: jego Cisza Turbo 9 był surowy w wyglądzie, bez zbędnych ozdób, za to z dokładnie wypolerowanymi kołami, które miały zminimalizować tarcie. Antek oczywiście poszedł w stronę fantazji – jego Piorun z Baniek 99 był kolorowy, z różową słomką przyklejoną do maski i bańkami mydlanymi, które miały unosić się za pojazdem niczym magiczny dym.
Wszystko było gotowe. Czas na start.
– Uwaga, uruchamiamy silniki! – krzyknęła Julka i nacisnęła przycisk pilota.
Cisza. Auto nie drgnęło.
– Hm? – nacisnęła jeszcze raz. I jeszcze raz. Nadal nic.
– O nie… – powiedziała cicho. – Różowy Błysk nie działa.
Jakub już klęczał obok, z miną diagnostyka.
– Może baterie?
Julka wyjęła je i wsadziła nowe. Nic.
Antek podsunął swoją teorię:
– Może trzeba go podłączyć do ładowarki od szczoteczki?
– To raczej nie najlepszy pomysł – mruknął Jakub. – Chyba że chcemy, żeby zaczął myć zęby.
Julka usiadła zrezygnowana.
– Trudno. Poprowadzę zawody razem z tobą, Jakub. A mój samochód będzie… sędzią honorowym.
– Nie! – Antek poderwał się. – Nie można się poddawać! Może to tylko kabelek!
Zaczął potrząsać autem, delikatnie naciskając obudowę. Jakub przyłączył się – zdjęli pokrywkę, lekko poprawili styki baterii i…
– BRZYYYY! – auto ruszyło!
– Żyje! – zawołała Julka. – To cud! A właściwie… inżynieria!
– Gotowi do startu! – krzyknął Jakub z powagą prawdziwego sędziego. – Runda pierwsza: czasówka. Każdy zawodnik jedzie sam. Zegarek gotowy, tor czysty. Zaczynamy!
Pierwszy ruszył Jakub.
– Cisza Turbo 9 na torze! – ogłosił Antek, komentując przez rulon po ręczniku papierowym. – Start szybki, zakręt ostro wycięty, skocznia… uuu, nisko, ale bez strat!
Jakub pokonał trasę w 27 sekund.
– Lepszy czas to tylko ten, który jeszcze nie nadszedł – stwierdził z dumą, zapisując wynik na tekturze.
Julka była następna.
Jej Różowy Błysk 22 ruszył z wdziękiem i błyskiem, ale na zakręcie zawadził o kubeczek „z pit stopu” i zatrzymał się na chwilę.
– Ach, nieee! – jęknęła. – Mój Błysk się zagubił!
– To była tylko krótka przerwa na refleksję – uspokoił ją Jakub.
Czas: 34 sekundy.
Na końcu – Antek.
Jego Piorun z Baniek 99 ruszył jak strzała… i po trzech sekundach zjechał z trasy, przeskoczył przez tunel turbo i zatrzymał się na dywanie.
– Dodatkowy punkt za akrobację? – zaproponował z uśmiechem.
– I minus za brak kierunku – odpowiedziała Julka, ale uśmiechała się również.
Czas: niewymierny, ale spektakularny.
– Dobrze – powiedział Jakub. – Mamy wyniki. Ale… kto powiedział, że musi być zwycięzca?
Julka spojrzała na niego, potem na Antka, który właśnie próbował przykleić do swojego auta piórko.
– Zróbmy wspólny przejazd finałowy! – zaproponowała.
– Trzy auta. Jeden tor. Zero hamulców! – dodał Antek z błyskiem w oku.
Dzieci ustawiły pojazdy równo na linii startu.
– Gotowi? – zapytał Jakub.
– Gotowi! – odpowiedzieli chórem.
– START!
Auta ruszyły – trochę nierówno, trochę z poślizgiem, trochę bokiem – ale razem. Przejechały przez skocznię, wpadły w zakręt, przetoczyły się przez tunel i zatrzymały się przy końcowej linii.
– Meta przekroczona! – zawołała Julka. – Wyścig ukończony!
– I to w stylu zespołowym – dodał Jakub.
Wtedy do salonu wszedł tata. W rękach niósł coś, co błyszczało w świetle lampek.
– Uwaga, uwaga! Oficjalna nagroda Złotego Pucharu Szymańskich! – ogłosił.
Wszyscy zamarli.
Puchar był zrobiony z kubka owiniętego folią aluminiową, przymocowany do podstawki z klocków. Na wierzchu widniała karteczka:
„Za jedność, pomysłowość i najlepsze salonowe zawody sezonu!”
– Dla wszystkich? – zapytał Antek z nadzieją.
– Dla całej drużyny – odpowiedział tata. – A do tego…
Z kieszeni wyjął trzy kupony:
„1 darmowy wieczór filmowy z popcornem. Tylko dla Mistrzów Toru.”
– Film! – wykrzyknęła Julka.
– Popcorn! – dodał Antek.
– Idealna analiza zakończenia dnia – skwitował Jakub.
Później, gdy w telewizorze śmigały auta wyścigowe, a zapach popcornu wypełniał kuchnię, dzieci siedziały na kanapie, okryte kocami, z pucharem między nimi.
Julka spojrzała na braci.
– To był najlepszy wyścig, mimo że mój samochód prawie nie ruszył.
– I mimo że mój wystrzelił w kosmos – dodał Antek.
Jakub kiwnął głową.
– W wyścigu, jak w życiu – liczy się, z kim jedziesz.
Z kuchni odezwała się mama:
– I kto później sprząta tor!
Cała trójka jęknęła chórem:
– Jutrooo…

