U Szymańskich – Zaginiona zabawka
Było ciepłe wrześniowe popołudnie. Słońce świeciło łagodnym, złotym blaskiem, a w powietrzu unosił się zapach liści, które zaczynały opadać z drzew. W ogrodzie Szymańskich panowała cisza, przerywana jedynie delikatnym śpiewem ptaków.
Julka, Jakub i Antek bawili się przy stole piknikowym. Antek trzymał w ręku swoją ulubioną zabawkę – małego, zielonego robota, który potrafił chodzić i świecił oczami, gdy naciskało się przycisk na plecach.
– Spójrzcie, jaki on jest szybki! – krzyknął Antek, wciskając guzik i puszczając robota na trawie. Robot poruszał się zygzakiem i wydawał przy tym dźwięki przypominające bzyczenie pszczoły.
– Może się z nim pościgamy? – zaproponował Jakub, podnosząc kij, który mógł posłużyć jako linia startowa.
Wszyscy troje zaczęli ścigać się za robotem, śmiejąc się przy tym głośno. W pewnym momencie Antek potknął się o kamień i przewrócił się na ziemię.
– Nic mi nie jest! – zawołał z uśmiechem, ale kiedy spojrzał przed siebie, jego twarz spochmurniała. – Ale… mój robot! Zniknął!
– Jak to zniknął? – zapytała Julka, rozglądając się wokół. – Przecież był tutaj przed chwilą!
– Może gdzieś go przeoczyliśmy – zasugerował Jakub. – Sprawdźmy dokładniej.
Dzieci zaczęły przeszukiwać trawę, krzewy i ścieżki. Zajrzeli za każdy kamień i pod każdy krzaczek, ale nigdzie nie było śladu zielonego robota.
– Wygląda na to, że mamy zagadkę do rozwiązania – stwierdziła Julka, marszcząc czoło jak prawdziwy detektyw. – Antek, kiedy ostatnio widziałeś robota?
– No… tuż przed tym, jak się przewróciłem – odparł Antek. – Goniłem go, więc widziałem, że był przede mną. Ale potem straciłem go na chwilę z oczu i już go nie zobaczyłem…
– To wygląda na sprawę dla detektywów Szymańskich! – zawołał Jakub, zakładając na głowę kapelusz z papieru, który miał przypominać kapelusz Sherlocka Holmesa. – Musimy znaleźć więcej wskazówek.
Żeby nie przegapić żadnego skrawka, rodzeństwo podzieliło ogród na sektory.. Julka miała sprawdzić trawnik i okolice drzew, Jakub zajął się krzewami i rabatkami, a Antek – kontrolą placu zabaw.
– Zacznę od rabaty przy altance – powiedział Jakub, przykładając do oczu lornetkę. – To miejsce wygląda podejrzanie.
Jakub zaczął penetrować rabatkę, zaglądając pod każdy liść. Nagle zatrzymał się i zawołał:
– Ha! Mam coś!
Julka i Antek podbiegli szybko.
– Co znalazłeś? – zapytała Julka z ekscytacją.
– No… to tylko gumowa piłeczka Łatka. Ale jest zielona, miałem prawo się pomylić! – Jakub roześmiał się, a Julka pacnęła go lekko po ramieniu.
– Skupmy się! – upomniała go. – To poważna sprawa!
Tymczasem Antek sprawdzał plac zabaw. Zaglądał do piaskownicy, pod huśtawki, a nawet do małego domku, w którym trzymali zabawki ogrodowe. Nic.
– Hej, spójrzcie na to! – zawołał nagle Antek, wskazując na niewielkie, błotniste ślady prowadzące w kierunku szopy na narzędzia. – Może ktoś coś tutaj przenosił?
Julka zmrużyła oczy i podeszła bliżej.
– Ślady są małe, ale wyraźne… jakby ktoś tu biegał.
– Może… kot? – zastanawiał się Jakub, podążając za śladami. – Albo… może wiewiórka?
– Wiewiórka nie zabrałaby robota! – zaprotestował Antek. – Jestem pewien, że to musi być coś innego!
Rodzeństwo ruszyło śladem, który prowadził prosto do szopy na narzędzia.
– Okej, otwieramy! – powiedział Jakub, chwytając za klamkę. – Uwaga, bo może tu być coś… dziwnego!
Julka i Antek stanęli z boku, przygotowani na niespodziankę. Jakub otworzył drzwi szopy. Wnętrze było pełne narzędzi, doniczek i innych rzeczy potrzebnych w ogrodzie.
– Nic tu nie widać… – mruknęła Julka. – Ale poczekaj, co to za dźwięk?
Usłyszeli ciche skrzypienie. Jakub spojrzał pod stary stolik i zauważył coś zielonego.
– Jest tam! – krzyknął.
Ale kiedy zbliżyli się, okazało się, że to tylko plastikowa zielona doniczka przewrócona na bok.
– Fałszywy trop… – westchnął Antek, wyraźnie stając się coraz smutniejszy. – Musimy szukać dalej.
Cała trójka wyszła z szopy niepewnie, a Antek miał spuszczoną głowę. Po chwili usłyszeli znajomy dźwięk.
– Słyszycie to? – zapytała Julka.
– To brzmi jak… – Antek nie zdążył dokończyć zdania.
– To Łatek! – zawołał Jakub. – Coś znalazł!
Dzieci szybko pobiegły w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Na końcu ogrodu, obok starej gruszy, stał ich pies Łatek, radośnie szczekający i machający ogonem. A tuż obok niego, na ziemi, leżał…
– Mój robot! – zawołał Antek z radością. – Łatku, znalazłeś mojego robota!
Łatek skakał wokół zabawki, wyraźnie dumny ze swojej zdobyczy.
– Chyba nasz detektyw Łatek rozwiązał tę zagadkę szybciej niż my! – zaśmiała się Julka.
– Musiał go zobaczyć i myślał, że to nowa zabawka – dodał Jakub, głaszcząc psa po głowie. – Ale to była świetna detektywistyczna przygoda!
Antek podniósł robota, który był trochę ubłocony, ale nadal działał.
– Dzięki, Łatek! Jesteś najlepszym psim detektywem na świecie! – zawołał Antek, a Łatek szczeknął radośnie, jakby się zgadzał.
Julka, Antek i Jakub wrócili na trawnik, gdzie śmiali się i rozmawiali o swojej przygodzie. Zdecydowali, że następnego dnia będą bawić się w kolejną detektywistyczną przygodę, może tym razem z poszukiwaniem zaginionego skarbu.
– Ale musimy koniecznie zabrać ze sobą Łatka – dodała Julka z uśmiechem. – On zawsze wie, jak znaleźć to, czego szukamy!