
Drużyna Asów – Waterpolo
Deszcz stukał rytmicznie o szyby, gdy Kajetan Bayo znalazł nową kartkę przypiętą na tablicy ogłoszeń w szatni. Był to plakat, który przykuwał wzrok mokrym blaskiem niebieskiej folii:
SP 7 vs SP 12 „Rekiny” – Mecz water polo – basen miejski „Fala” – piątek, godz. 17:00
Kajetan gwizdnął przeciągle, jakby od razu chciał wezwać ratownika.
– Ale czad. Gramy w piłkę… w wodzie!
Zośka Bałtycka stała obok i przyglądała się ogłoszeniu w milczeniu. Miała na sobie polar w lodowym błękicie, a ręce trzymała mocno splecione.
– Fajnie – powiedziała cicho. – Jeśli nie boisz się głębokiej wody.
Basia Płonka, która podeszła chwilę później, zmarszczyła brwi.
– Zośka? Ty? Przecież pływasz jak torpeda!
Zośka wzruszyła ramionami.
– Pływam. Ale w grach drużynowych w wodzie… nie umiem się utrzymać tam, gdzie nie ma dna. Czuję się… bez punktu zaczepienia.
Kajetan spojrzał na nią poważnie jak nigdy.
– To może zagramy tak, żebyś nigdy nie była sama na środku.
Trener Sawicki czekał już przy wejściu na kryty basen. W jednej ręce trzymał piłkę, w drugiej tablicę z dopiskiem:
+1 pkt Fair-Play za mecz bez fauli
– Zasady proste – powiedział, gdy cała drużyna już stała na brzegu w czepeczkach. – Cztery kwarty po pięć minut. Tylko jedna ręka na piłce. Bramkarz może używać dwóch, ale tylko w swoim polu. Nie wolno nikogo wciągać pod wodę ani ciągnąć za kostium. To nie wrestling.
Alan uniósł brew.
– A można rzucać jak w siatkówce?
– Można, o ile nie topisz przy tym przeciwnika – odparł trener z uśmiechem. – A teraz… skok do wody!
Basia, Alan, Daria i Kajetan wskoczyli niemal jednocześnie. Zośka weszła ostrożnie po drabince. Igor – jako bramkarz – zajął pozycję przy słupkach.
Kaj podpłynął do Zośki.
– Trzymaj się blisko mnie. Jak cię zgubię z pola widzenia, śpiewam „Mam tę moc” na głos.
– Grozisz mi? – Zośka odpowiedziała półuśmiechem.
Gdy wybiła godzina meczu, Drużyna Asów stanęła do rywalizacji z SP 12 – zespołem o nazwie „Rekiny”. Ich kapitan wyglądał, jakby urodził się w czepeczku. Płetwy tylko cudem się nie pojawiły.
Pierwsza kwarta zaczęła się jak tsunami. Rekiny szybko zdobyły dwa punkty. Kajetan raz podał do Basi, raz próbował rzutu z dystansu, ale piłka odbiła się od poprzeczki.
W drugiej kwarcie Basia odebrała podanie i wypatrzyła Kajetana tuż przed linią bramkową. Piłka dotarła w idealnym momencie – Kaj uniósł się na wodzie i rzucił, trafiając w sam środek siatki. 2:1. Zośka uniosła ręce w geście triumfu.
Kilka chwil później przyszła jej kolej. Kaj podprowadził piłkę z lewej strony i nagle podał za siebie. Zośka zaskoczyła wszystkich – nawet siebie. Wyskoczyła z wody jak foka i oddała błyskawiczny rzut. Piłka zanurzyła się w siatce. 2:2.
– Dobra, Zośka! – krzyknął Igor spod bramki. – Widziałem ten błysk!
Trzecia kwarta to walka o każdy centymetr. Igor odbijał jeden rzut za drugim. Daria asekurowała podania, Basia rozdawała piłki z chirurgiczną precyzją. W całym tym chaosie nikt z Drużyny Asów nie popełnił ani jednego przewinienia. Grali czysto, koncentrując się na współpracy.
Czwarta kwarta zaczęła się od remisu 3:3. Obie drużyny oddychały ciężko, jakby woda ważyła dwa razy więcej niż zwykle.
Na trzydzieści sekund przed końcem Rekiny przeprowadziły ostatni atak. Basia próbowała przerwać podanie, ale ręka przeciwnika była szybsza. Kapitan SP 12 wystrzelił piłkę tuż przy słupku. Igor rzucił się jak pantera, ale piłka otarła się o jego palce i wpadła do bramki.
4:3.
Syrena rozbrzmiała, a woda ucichła.
Drużyna Asów podpłynęła do brzegu – zmęczona, ale nie przybita. Trener Sawicki stał już z tablicą.
– Mecz przegrany. Ale nie macie się czego wstydzić – powiedział. – Graliście do końca. I bez ani jednego faulu.
Na tablicy pojawił się znak plusa:
+1 Fair-Play – mecz bez przewinień
Basia spojrzała na drużynę.
– Czasem wynik to tylko liczba. Ale czystość gry to coś, co zostaje.
Zośka oparła czoło o czepek.
– Chyba już wiem, co znaczy „zanurzyć się w grze”.
Kaj obrócił piłkę w palcach.
– A ja wiem, że gdybyśmy zagrali jeszcze raz… byłoby 4:4.
Trener Sawicki uśmiechnął się i zapisał:
Odwaga nie zawsze wygrywa mecze, ale zawsze buduje drużynę.
A gdy basen opustoszał i słychać było tylko kapanie wody z ławek, echo ich śmiechu jeszcze przez chwilę odbijało się od płytek – jak dźwięk zwycięstwa, którego nie da się wpisać do tabeli.




